6.4 C
Katowice
sobota, 20 kwietnia, 2024

Podróże

Strona główna Podróże Strona 3

Zagubieni we Wiedniu. #rajza 2011 #relacja

0

4 rano, pora wstać, zjeść i dotrzeć do Wiednia. Tak też uczyniliśmy do Wiednia wjechaliśmy już o godzinie 7. Parkując na osiedlowej ulicy pod praterem, gdzie parkowaliśmy dokładnie rok temu, ale niestety atmosfera tam nie była zbyt przyjazna, Bary, otwarte, przed nimi pijani ludzie, którzy krzyczeli na całą ulice, a na dodatek podjeżdża taksówka, z dwoma o dość dużych gabarytach facetów zatrzymują się i wskazują na nas palcem i coś do siebie mówią, zaraz zabraliśmy z stamtąd manatki, i próbowaliśmy wyjechać z tego osiedla, wjeżdżając od razu na płatny parking prateru, niestety lunapark by jeszcze nie czynny, ale jako że bramy otwarte skorzystaliśmy z okazji z myślą, że znajdziemy tam ubikacje, Ja i Kinga, Mariusz i Sylwia, rozdzieliliśmy się Na chwilkę, szukając ubikacje, my z Kinga znaleźliśmy otwarte tuż obok kasyno, załatwiając tam swoje potrzeby, odnaleźliśmy się po 30 minutach, stwierdzając, że jedziemy zobaczyć miasto.

Wiedeń, Austria

Wiedeń

Widząc miejsce w mieście gdzie, parkowaliśmy rok temu, pod wpływem emocji wjechałem nieświadomie pod prąd 3 pasmowej ulicy, orientując się po chwili, kiedy widzę jak z nad przeciwka, jadą inni, szybko odbijając na chodnik, i wjeżdżając od razu w to samo miejsce parkingowe, co rok temu, to było piękne. Miejsce te będzie dobre, bo darmowe i łatwo nam będzie znaleźć samochód dokładnie jak ostatnio, Po dotarciu na rynek, przy katedrze opisywany w Slovakia-WienTrip 2010, spędzeniu paru chwil czas wrócić z powrotem, sklepy były pozamykane i było jakoś tak pusto, zupełnie inaczej niż rok temu. Niestety, mieliśmy mały problem z odnalezieniem samochodu, Chodząc po mieście 4 godzinę krążąc w kółko, w końcu dotarliśmy do auta. Znaliśmy nazwę ulicy, ale nikt z mieszkańców tam nie wiedział w ogóle gdzie znajduje się ta ulica, a na mapie, którą mieliśmy też nie była ona oznaczona. W końcu się udało! Może już Prater będzie otwarty, a raczej na pewno, więc jedziemy jeszcze raz do prateru.

Wiedeń, Austria

Prater.

Wszystko otwarte a ludzie już się świetnie bawią. Rozdzielamy się po raz kolejny i oglądamy piękne ekstremalne karuzele, patrzymy czy cos od ostatniego razu się zmieniło. Prater opisywany był również we wcześniejszych postach, więc nie ma sensu go ponownie opisywać. Zbliża się już późna godzina. Spotykamy się wszyscy we wcześniej umówionym miejscu o wcześniej ustalonej godzinie.

Wiedeń, Austria

Czas na Słowacje! Trasa nam już znana jeszcze zaledwie 350 km. To pryszcz w porównaniu z tym, co już przejechaliśmy. Liptowski Mikulasz Wita! Zakwaterowanie, znowu ten sam Hotel, ze względu na znajomości i fajne umiejscowienie, blisko centrum. Odpoczynek, piwko i spać. Na Słowacji mamy zamiar spędzić 3 noce.

Wiedeń, Austria

Demianowska Dolina. #Rajza 2008 #Relacja

0
Demianowska Jaskinia Lodowa
Demianowska Jaskinia Lodowa

Ranek pora wstać!

Trzeba iść na miasto, do sklepu, zjeść coś. W pobliży centrum miasta znajdziemy sklepy jak Tesco, Hipernova, Kaufland czy Billa – najbliżej od centrum znajduje się jednak Hipernova, zaraz na parkingu spotkaliśmy znajomego od taty wraz z jego dziećmi.

Słowacja

Demanowska Dolina

Wybraliśmy sie razem podziwiać Słowackie piękno tego regionu. Cel : Zobaczyć jak wygląda Demianowska Dolina .. Poprostu coś pięknego.. Wjeżdża się pomiędzy górami w dolinie droga jest wąska i cały czas pod górę po drodze spotykamy, parkingi, hotele, pensjonaty, wyciągi i stoki narciarskie oraz jaskinie. Park Demianowska Dolina słynie z wielu pięknych jaskiń dostępnych dla zwiedzających oraz takie które po prostu nie ma możliwości tam dotrzeć dla zwykłych turystów.

Szczyt Chopok
Demioanowska Dolina

Jaskinie

Najsłynniejsze jaskinie to Lodova Jaskinia i Jaskinia Slobody (Wolności). Jeździliśmy autem po całej dolinie zobaczyliśmy ile co i jak. Jeśli chodzi o jaskinie to maja określone godziny otwarcia oraz wyznaczone specjalne godziny wejść. W sezonie tj. Lipiec, Sierpień jest nawet Polski przewodnik. Po godzinie 15 nie mamy czego tam szukać. Szybko ciemno się robi.

Jaskinia Lodowa
Jaskinia Lodowa
Jaskinia Lodowa
Jaskinia Lodowa

A wieczorem..

Po powrocie czas na odpoczynek i nadchodzi wieczór czas wyjść na miasto i podziwiać widoki świecącej fontanny, pooglądać filmy w kinie na otwartym powietrzu wspominanym juz wcześniej. Rodzice poszli do knajpy a „dzieci”… Czyli my szwendaliśmy się do późnych godzin wieczornym po mieście w pełni bezpiecznie.. Czas iść spać..

Przygotowanie do wyprawy Rajza 2013 EastTrip. #przygotowania

0

Czas podbić Część Europy Wschodniej. 4 Wrześnieńa godzina 3:00 planowany wyjazd. 3 osobowa ekipa. Ja, Kinga i Mateusz planujemy odpocząć w Słonecznym Brzegu w Bułgarii, zwiedzając po drodze wiele ciekawych miejsc. Zwiedzić Stolice Węgier, Serbii, Bułgarii oraz Transylwanię, a na dopełnienie wschodniego klimatu Europy podbijemy Ukrainę i Lwów. Zwiedzimy przy tym 4 nowe państwa. Być może uda nam się zwiedzić kawałek Turcji ale to zależy od sytuacji finansowej, gdyż potrzebna nam wiza wart 20$. Czy się opłaca na parę godzin ?

Witam serdecznie wszystkich miłośników podróży i nie tylko. Nadszedł rok 2013 i czas przygotować się do kolejnej wyprawy. Długie oczekiwania, brak konkretnych planów oraz zbyt późne zdecydowanie się na kolejny trip, co spowodowało zmniejszeniem ilości chętnych na przygodę.

Zaraz po powrocie z Hiszpanii planowałem wyjazd ponownie w stronę zachodu, konkretnie do Maroka. Niestety sytuacja wymagała zmiany planów. Trzeba nabrać większego doświadczenia. Drugi plan jeszcze 2 miesiące przed samym wyjazdem był cel Grecja Zakynthos. Planowana trasa miała przebiegać przez Czechy, Austrię, Słowenie, Chorwacje, Bośnie, Czarnogóre, Albanie, Grecja, Macedonia, Serbia, Węgry, Słowacja. 6 tyś km. Niestety Mariusz się w tym roku też wykruszył, a ze względów finansowych jakich w tym roku mnie dopadły nie mogliśmy pozwolić sobie na wypad w 3 osoby. Koszty paliwa i promu na wyspę. Wszystko „dzięki uprzejmości” pewnej pani, z WPKiW, która w złości i zazdrości nie chciałą przyjąć do pracy dodatkowej i wspomóc naszą wyprawe w Śląskim Wesołym Miasteczku (jeden wielki burdel tam panuje). Nie byłem na to przygotowany, myślałem, że po   6 latach pracy w branży należy się jakiś szacunek… Tak nawiasem.. W ostateczności postawiłem na Bułgarię, idealna podróż tanim kosztem z odpoczynkiem i zwiedzaniem dla 3 osób.

Na początek małe podsumowanie naszej trasy :

  • Data Rozpoczęcia : 4.09.2012, 3:00
  • Koszta : Łącznie mamy 1 050 € na przebycie europy wschodniej.: Paliwo 300€, Noclegi : ok. 250 €,Opłaty drogowe – 40€, Zabawa, zwiedzanie i Jedzenie : 460€ / na 3 osoby. To szacunkowe koszta. Więcej szczegółów po wyprawie. Myśle że jak na Bułgarię to wystarczająco, nie mamy wielu wymagań jak przed rokiem. SUMA : 350€/os. ze wszystkim. Biuro Podróży : 375€ za pobyt tydzień w Słonecznym Brzegu w naszym Hotelu*** HB z przelotem oraz nie zwiedzeniu niczego po drodze. Bez żadnej przygody!
  • Dni : 12
  • Przebyta droga : 4 000 km
  • Przebyte Państwa :
  1. Słowacja – tylko przejazdem
  2. Węgry – Budapeszt(Stolica)
  3. Serbia –Belgrad (Stolica)
  4. Bułgaria – Sofia(Stolica), Słoneczny Brzeg – 7 noclegów oraz zwiedzanie okolicznych miast 
  5. Rumunia – Brasov, Prejmer, Bran, Sibiu,
  6. Ukraina – Lwów
  7. Polska – Chorzów (woj. Podkarpackie)

Tylko 6 państw, 3 osoby, 1 samochód.

Aktualnie mamy zarezerwowane noclegi w Hotelu Pollo Resort*** w Słonecznym Brzegu (Docelowo 225 € za apartament z jedna sypialnia dla 4 osób) oraz RosenVille*** w Râşnov w Rumuni. Może ktoś był? Chętnie poczytam wasze komentarze i opinie na temat tych miejsc.

No i oczywiście zapraszam do komentowania postu oraz pomóc nam opisując wasze doświadczenia z podróży w tym kierunku.

Spontaniczny Wiedeń – Dzień 3. #rajza 2008 #relacja

0

Żylina

Kolejny ranek na Słowacji. To co robimy? Może Budapeszt? Hmm A co powiecie na Wiedeń?” Tak to jest świetny pomysł! To jedziemy! Bez GPS samą mapą tak najlepiej jak jechać jak w ogóle wyjechać, spojrzeliśmy na mapę, kierunek : Rużomberk > Żylina  > Bratysława > Wiedeń. Droga przebiegała jak zwykle pomyślnie, w naszym ulubionym Radiu Express co pół godziny mówiono o powodziach, jako ze Słowacki jest dla nas spostrzegany jako śmieszny język, bardzo śmiesznie to brzmiało i wpadało w nasze ucho „W Kaju Źilińkim je priliv, cało Żylina je zialana” No i oczywiście powtarzali również : „Prezydenta Polsko Lecha Kaczynsky…”, a więc powracając „Żilina je zalana” śmiejąc się jedziemy właśnie w stronę Żyliny, ciekawi jak to wygląda i czy wygląda to tak jak opisywali w radiu i czy wogole przejedziemy przez te miasto. Vitajte vo Żilina ! Patrzymy nic zero wody. W pewnej chwili patrzymy na lewo i na prawo widać tylko czubki dachów, już nam do śmiechu nie było. Bardzo fajne rozwiązanie bo główna droga przebiegała na takim wzniesieniu woda nie docierała do ulicy, ale domy które były poniżej.. Makabryczny widok, ale zarazem ciekawy że można zobaczyć taką powódź na własne oczy przejechać obok niej i wyjść z tego bez szwanku.

Zamek gdzieś na Słowacji

Spokojna trasa autostradą.

Nagle wjechaliśmy na autostradę i już tylko Bratyslava i Wiedeń. Problem był w tym że nie posiadaliśmy Austriackiej winietki a nie opłacało nam się kupować na 50 km drogi. Przy wjeździe na Austrię można zauważyć wielkie wiatraki, które zasilają energią miasta Austriackie, zmienił się klimat w jakim dotychczas byliśmy nie chodzi tutaj wcale o klimat zjawisk pogodowych.  Willkommen in Wien! Jako nasz czarny i świński humor język niemiecki i klimat Austriacki kojarzył nam się z I połową XX wieku. Śmiejąc się z języka „Ja, Ja. Sznela, Kur*en Macien”.

Spontaniczna Austria

Prater

Wjeżdżając do Wiednia akurat trafiliśmy na Prater – to wielki park można go prawie porównać do Chorzowskiego parku WPKiW. Prawie ? Dlatego, że Prater jest jednym z największych parków publicznych na świecie. Zajmuje prawie 1700ha. Znajduje się tam park miejski i słynne jedne z najstarszych lunaparków. Plus lunaparku, że można wejść za darmo i pooglądać natomiast za zabawę trzeba już płacić. Po prostu miejsce gdzie przychodzą mieszkańcy Wiednia po to by odpocząć po długim i ciężkim dniu pracy. Jeśli chodzi o sam lunapark to zdecydowanie przeważają tam karuzele ekstremalne później bary i kasyna i strzelnice następnie znajdziemy tam coś dla maluchów. Można tam pochłonąć się w czasie spędzając niezapomniane chwile. Urządzenia te niemal wchodzą na siebie, wszystko jest pomyślnie rozwiązane. Jedną z najstarszych tam atrakcji jest Riesenrad – najstarszy drewniany Diabelski młyn jest to jeden z symboli Wiednia. Mierzy niemal 64 m – najwyższy punkt tego obiektu został wybudowany w 1897 roku. Jest tam również troszkę większe takie koło tylko bardziej nowocześniejsze. No i znowu zaczęło nam się kojarzyć wszystko z pracą czyli z Chorzowskim parkiem, melexy, a pracownicy Prateru z pracownikami naszego parku, przy tym była kupa śmiechu. CO nas zdziwiło pracownicy parku potrafili dogadać się z Polakami znając niektóre zwroty nie dziwie się skoro przechodząc tam przez Prater czy Wiedeń co drugi to Polak. Dużo również jest tam pracujących Polaków. Nie masz się tam co przejmować tym że się zapomnisz i powiesz coś do kogoś po polsku bo może się okazać ze to Polak jak w naszym przypadku „Zrobi pani nam zdjęcie?” odpowiedź brzmiała „Tak Tak oczywiście” Polacy Podbijają świat! Ale czas zwiedzić troszkę Wiednia.  Nie możemy spędzić całego dnia w Praterze.

Prater, Wiedeń
Prater, Wiedeń

Wiedeń

Dojechaliśmy do centrum miejsce darmowe parkingowe znalazło się. Znaleźliśmy się głównym deptaku Stephanplatz, gdzie znajdowały się bary, restauracje, puby, sklepy, pomniki i znane nam z Krakowa „Białe Damy” coś tego typu rodzaju, to chyba jest bardzo znany sposób zarobku w wielkich miastach, a najbardziej w Paryżu. Wiedeń był równie piękny jak Budapeszt niby kiedyś jedno państwo ale nie było widać tego bogactwa wśród ludzi. Pomniki na ogół były złote zakonserwowane świetnie zero zieleni na złocie, osłonięte specjalną siatką ochronna. Nas jednak zainteresowały „Białe Damy” Wydaliśmy dobre 10€ na fotografie z nimi. Było świetnie! W sklepie kupiliśmy austriackie mleko robiąc sobie z nim zdjęcia na tle ulic wiedeńskich.

Wiedeń, Austria

Co Warto zwiedzić?

Co warto zwiedzić we Wiedniu ? Jak to w każdej stolicy aż się roi od muzeów i zabytków. Między innymi punkt orientacyjny Wiednia Gotycka Katedra św. Szczepana – jest to najcenniejszy zabytek sakralny Wiednia. Budowa kościoła zaczęła się w 1276 roku natomiast zakończono w 1304 roku. Następnie Ratusz zabytek stylem neogotyckim. Kolejno : Parlament, Kościół św. Ruprechta najstarszy kościół we Wiedniu, Pałac Schonbrunn niegdyś rezydencja cesarska oraz wiele innych.   Byliśmy już troszkę zmęczeni.

Wiedeń, Austria

Ludzie

To co robimy ? Prater ? Tak jedziemy zobaczyć Prater jak wygląda nocą oświetlony. Jednak jak wyjechaliśmy z centrum zajechaliśmy za daleko i wyjechaliśmy na drugim końcu Wiednia. Zatrzymując się na stacji benzynowej poprosiliśmy jednego z klientów korzystających ze stacji o pomoc jak dojechać do Prateru, człowiek był tak uprzejmy że kazał nam wsiąść do auta i jechać za nim. Dowiózł nas na miejsce. Ludzie w Austrii z własnego doświadczenia z wielu późniejszych wycieczek stwierdzam że są naprawdę bardzo mili i uprzejmi w porównaniu do Niemców.. Niymcy! Niymcy! Heh.

Wiedeń, Austria

Prater nocą

Zaparkowaliśmy na jednych z osiedlowych uliczek naprzeciwko Pratera, ulica ta była pełna barów i knajp klimat niczym “Cwajka”. Prater nocą zrobił na nas jeszcze większe wrażenie jak wcześniej. Niesamowite oświetlenie wszystko zadbane, klient na pierwszym miejscu! Porobiliśmy parę zdjęć i czas wracać na Słowacje. Po 3 godzinach jazdy byliśmy już na miejscu. Trzeba iść spać, bo na następny dzień zaplanowaliśmy wyjście w góry na Chopok.

Prater, Wiedeń

Park Narodowy Plitwickie Jeziora – Chorwacja. Pora wracać. #rajza 2011 #relacja

0

Niestety po cudownych dniach spędzonych w Trogirze, czas wracać, po drodze mamy do zwiedzenia, Plitwickie Jeziora – coś podobnego do parku narodowego Krka, Wiedeń i standardowo Liptowski Mikulasz. Wstaliśmy o godzinie 5, chcąc z Mariuszem pożegnać Adriatyk, wskoczyliśmy do niego po raz ostatni, to było szaleństwo, temperatura, jak to o wschodzie słońca była niska. Po kąpieli, czas się tylko spakować i ze smutkiem pożegnać Trogir. Niestety nic nie może być piękne wiecznie, a na dodatek, kobieta, która była opiekunem domku, pobrała od nas opłatę za liczne pranie 50€, a na dodatek później osądziła nas o okradnięcie widelców, co było absurdem, pomijając ten fakt czas spędzony tam był niesamowity, wręcz nie do opisania i nikt nam tego nie zabierze.

Chorwacja

Plitwickie Jeziora

Po opuszczeniu Trogiru, klimat wakacyjny malał, po paru godzinach jazdy dojechaliśmy do Plitwickich Jezior, to kolejny wspaniały park narodowy w Chorwacji. Położony 140 km od Zagrzebia, niedaleko wschodniej granicy z Bośnią i Hercegowiną, założony w 1949 roku. Jego największą atrakcją jest 16 krasowych jezior połączonych ze sobą licznymi wodospadami. Niestety na terenie parku obowiązuje całkowity zakaz kąpieli. Do wyboru jest wiele opcji zwiedzania parku, różne długości trasy, myśmy wybrali tą najkrótszą, zawierała między innymi 3 minutowy przepływ promem przez małe jeziorko na drugą stronę brzegu. Znowu Statek… Zwiedzanie zaczęło się od wjazdem busem pod niewielką górę, następnie już pieszo trzeba było zejść na dół specjalnie wyznaczoną trasę, mijając, jeziorka i wodospady.

Park Narodowy Plitwickie Jeziora, Chorwacja
Park Narodowy Plitwickie Jeziora, Chorwacja

Przejścia Graniczne.

Po 4 godzinach chodzenia, czas jechać dalej, niestety zmartwieni, bo jak wspomniałem wcześniej, Sylwia miała nieważny dowód osobisty, mamy nadzieje, że uda się, w najgorszym wypadku, pojedziemy do Zagrzebia do konsulu z prośbą o wydanie, tymczasowego paszportu. Tuż przed granicą ze Słowenia, znowu to samo strach, zadawaliśmy sobie pytanie czy uda nam się przejechać przez granice. Pierwszy Celnik, prawie zasypiał, spojrzał na samochód kazał nam jechać dalej, drugi celnik, był tak zajęty rozmową ze swoim kolega, gdy podaliśmy mu dowody rozwinięte jak karty w wachlarz, ten wziął je złożył je do jednej kupy i oddał z powrotem. No to się udało! Na Słowenii zatrzymaliśmy się by zatankować i rozprostować kości i jedziemy dalej, zmierzamy do Wiednia, 50 km przed Wiedniem po przejechanych 1000 km, od Trogiru, pora, na odpoczynek i sen.

Park Narodowy Plitwickie Jeziora, Chorwacja

Nocleg

Zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie było wszystko, stacja benzynowa, bar i bogato wyglądający pięcio-gwiazdkowy Hotel, zdecydowaliśmy się na nocleg w samochodzie. Temperatura była już zupełnie inna, było bardzo chłodno, ja miałem potrzebę kąpieli, więc wziąłem prysznic na stacji benzynowej i idziemy spać, Już odbierało nam jedno z ulubionych słowackich stacji radiowych. Pora spać… Znowu nocowanie w samochodzie, ale to tylko jedna noc.

Szybka Fotorelacja #rajza 2011 #fotorelacja

0

We wtorek 6 Września 2011, około 3 w nocy postanowiliśmy czteroosobową ekipą zmierzyć się starym kontynentem, wielkimi miastami Europy, dolomitami Alp we Włoszech oraz skwarem jakim panuje w upalnej Chorwacji, podziwiać piękno tamtejszych parków narodowych. Wyruszamy 15-letnim Seatem Cordoba z silnikiem 1,4 litra, bez klimatyzacji. Zapraszam do obejrzenia FotoBloga
Na początek małe podsumowanie naszej trasy :

  • Data Rozpoczęcia : 4.09.2011
  • Dni : 16
  • Przebyta droga : 4 000 km
  • Przebyte Państwa :
  1. – Chorzów > 470 km
  2. – Praga (Czechy) > 400 km
  3. – Monachium (Niemcy) > 100 km
  4. – Garmisch-Partenkirchen (Niemcy) > 70 km
  5. – Innsbruck (Austria) > 330 km
  6. – Venezia (Włochy) > 300 km
  7. – Pula (Chorwacja) > 400 km
  8. – N.P. Krka (Chorwacja) > 60 km
  9. – Trogir (Chorwacja) > 30 km
  10. – Split (Chorwacja) > 260 km
  11. – N.P. Plitwickie Jeziora (Chorwacja) > 530 km
  12. – Wiedeń (Austria) > 370 km
  13. – Liptovsky Mikulas (Słowacja) > 200 km
  14. – Chorzów (Polska).
Nasz pierwszy postój w okolicach Brna w Czachach. Czas rozciągnąć wszystkie kości po nieprzespanej nocy, poinformować rodzine, że wszystko okey, też się martwią mamy 20 lat a sami wyruszamy w taką podróż po raz pierwszy, 15 minut postoju i ruszamy dalej w stronę Czeskiej stolicy.
Przed godziną 7 dotarliśmy na miejsce. Nasz Punkt orientacyjny to rzeka Wełtawa w okolicach Starego Miasta w Pradze. Parę zdjęć pamiątkowych i ruszamy w zwiedzanie Miasta.
Pierwszym naszym celem był piękny prawie kilometrowy Most Karola z XIV w. Charakterystycznymi elementami mostu są figurki świętych ludzi.
Po przejściu tam i z powrotem mostu, zaczął padać deszcz, nam to natomiast nie przeszkadzało. Deszczyk był w miare przyjemny. Zaraz dotarliśmy do Rynku Starego Miasta. .
Wypadało by coś zjeść
Pare zdjęć pamiątkowych.. i zaraz zauważyliśmy wielką budowle, punkt orienatycyjny Pragi, przypominający katedrę.. Ratusz.. Na fasadzie ratuszu był osadzony ogromny zegar, który mówił nam więcej o gwiazdach niż o aktualnym czasie.
Jest możliwość wejścia na sam czubek Ratusza i podziwiać panoramę “Czerwonych dachów” osadzonych w pięknej Stolicy Czech.
Parę pamiątkowych zdjęć
W ten sposób podziwialiśmy piękno Starego Miasta. Czas zobaczyć jakieś muzeum, jest ich wiele, lecz czasu by nam nie wystarczyło, żeby zwidzić je wszystkie, więc postanowiliśmy wejść do jednego z ciekawszych Muzeum Figur Woskowych.
Po przejściu całego starego miasta wyrusziliśmy zobaczyć tańczący dom w Nowym Mieście, po drodze napotkaliśmy nawet Muzeum słynnego Zielonego Ludzika Absinth’a.
Oto tańczący dom..
Nagle zrobiła się z 7 godzina 17 i czas ruszać dalej w strone Monachium
Po przekroczeniu Niemieckiej granicy i przejechania 100 km, zrobiliśmy się bardzo senni, godzina 21 czas znaleźć miejsce gdzie możemy się wyspać, wykąpać. Gdzieś w okolicach Nurnberg. Na stacji benzynowej.
Po przespanej w samochodzie, obudziliśmy się o 4 i ruszamy dalej. Dotarliśmy do Monachium o 5 było zbyt wcześnie dla nas by zwiedzać te miasto więc postanowiliśmy zdrzemnąć się na godzinke na parkingu McDonalda i przejechać przez Miasto.. Chcemy już zobaczyć Alpy!
No i pięknie, już blisko Garmisch,
czas coś zjeść z KingBurgerze….
Buzi i jedziemy dalej..
A więc to tak wygląda najwyższy szczyt Niemiec Zugspitze 2962 m n.p.m..
Zwiedzamy sobie Garmisch, poznajemy po drodze dość ciekawego Polaka, który mieszka w Niemczech od 30 lat
Czas by zobaczyć w jakich miejscach wygrywał nasz orzeł Adam Malysz. Skocznia Narciarska.
Musimy.. Musimy wejść na góre i tak powstało pamiątkowe zdjęcie na buli skoczni, z panoramą Garmisch
Nagle zapada zmrok.. Trzeba szukać fajnego miejsca gdzie można znowu się wyspać. Pięknie..
Z rana jeszcze małe miasteczko Mittenwald, zakupy i ruszamy do Innsbrucka.. to tylko godzinka jazdy
Krótki postój, podziwiamy piękno Alp.
Innsbruck Wita! Stawiamy autko na parkingu i zwiedzamy sobie miasto. Bardzo ładne miasto
Jeszcze tylko skocznia w Innsbrucku, jak widać na załączonym obrazku, coraz bliżej południa, robi się coraz cieplej.
Jeszcze przed południem wyruszamy do słonecznej Italii. Kierunek Venezia – Punta Sabbioni.
Szybko, dzięki wąskiemu odcinkowi w Austri, nie mal 50 km i jesteśmy we Włoszech.
Słynna autostrada słońca, może by tak jakiś skrót?
No to mamy za swoje, ale nie było tak źle, pod najwyższym szczytem Marmolada 3343 m n.p.m., dolomitów włoskich. Kręte, wąskie zarazem niebezpieczne drogi. Znajdowalismy się około 2100 m n.p.m.
Po długiej i męczącej podróży przez Włochy, dotarliśmy do Punta Sabbioni – małe miasteczko na półwyspie nieopodal Wenecji. Piękna, olbrzymia plaża. Godzina koło 17
Zaraz obok wynajęliśmy sobie domek, 80€ za dobe. W końcu nocleg w łóżeczku.
Teraz tylko podróż tramwajem wodnym do Wenecji i czeka nas zwiedzanie pięknego słynnego miasta.
Po dotarciu do celu, podziwialiśmy piękno tamtejszej architektury, w męczarniach słonecznych i natłokiem ludzi.
Zmierzaliśmy ku placu św. Marka. Serce Wececji. Punkt Orientacyjny
Plac św. Marka
Ruszamy dalej zwidzać miasto
Ludzi coraz więcej i coraz bardziej goręcej, czas na krótki odpoczynek.
Generalnie piękne miasto, nic dziwnego, że co roku odwiedza je miliony turystów
Chodząc po mieście zauważamy, bardzo wiele, ciekawych dla nas dziwnych miejsc. Naprzykład jedno z nich : Wąska uliczka prowadząca do małego placyku gdzie można powidziać… Sami państwo zobaczcie. W tle można zauważyć Adolfa Hitlera przepranego na Króliczka Playboya.
Czas coś zjeść hmm… Kierunek ? McDonald – 7 km drogi. Nie wytrzymaliśmy i skonsumowaliśmy zawijaną pizze za 4€ po drodze. Jak i dobrze w McDonaldzie za Hamburgera zapłaciliśmy by 7 € + stanie w kolejce jakies 45 minut.
W pewnej chwili zaczęliśmy błądzić po pustkowiach, wąskie uliczki, getta weneckie.
Po 5 godzinach spacerku dotarliśmy na Most Rialto – największy most przecinający kanał Grande (największy) w Wenecji, czyli niedalego placu św. Marka.
Jest ! Udało się, po męczarniach w cieple, zgubach i natłoku ludzi udało się nam dotrzeć spowrotem na Plac św. Marka, są też plusy, zwiedziliśmy dogłębnie całą Wenecje.
Godzina 18 czas wracać, tyle drogi przed nami jeszcze.
Po powrocie szybka kąpiel w Adriatyku i wyruszamy na Chorwacje!
Słowenia, chwile później Chorwacja, po spędzeniu całego dnia w Wenecji i przejechaniu 250 km pora na odpoczynek – sen – w miłym i przytulnym miejscu jakim jest stacja benzynowa 50km przed Pulą, gdzie chcemy zobaczyć amfiteatr rzymski.
Piękno Chorwackich autostrad, zapiera dech w piersiach.
Godzina 5 jesteśmy już na miejscu, Ciemno.. To co czekamy na jasno? Nie robimy sobie pamiątkowe zdjęcie i wracamy, tzn. jedziemy do Trogiru!
Po drodze zahaczymy o stacje by coś zjeść i o Park Narodowy Krka
Postój na stacji benzynowej, kąpiel i w droge.
Po 450 km od Puli docieramy do Parku Narodowego Krka – Rejs statkiem. Tam dobre 4 godzinki odpoczywamy, oglądamy, podziwiamy oblrzymi wodospad.
Jeszcze tylko kapiel i czas na 70km odcinek do Trogiru!
Została nam tylko jedna noc by móc odpocząć w wynajętym wcześniej domku. Po prostu przybyliśmy dzień wcześniej niż powinniśmy. Noc w lesie, pełna komarów i było strasznie parno i duszno.
tak, po ciężkiej nocy jesteśmy! Odpoczywamy w tropikach Chorwacji.
Ale nie jesteśmy tutaj tylko dla odpoczynku. Jesteśmy po to by zobaczyć, zwiedzić, poznać, więc wybieramy się do Centrum miasta Trigiru. Piękne bardzo stare miasto przypominające architektonicznie Wenecje
Po 6 dniach odpoczynku w luksusowym mieszkaniu. Czas wracać, po drodze mamy Plitwickie Jeziora, Wiedeń i Liptovski Mikulasz.
Z osą na czele. Pokazana państwu osa przejechała z nami jakies 1500 km, od Trogiru po samą Słowacje
Po 250 km czas podziwiać piękno Chorwackiego Parku Narodowego z wodospadami i jeziorami. Po 3 godzinach chodzenia, wyruszamy w strone Wiednia.
Czeka nas 550 km drogi i nocleg po drodze. Nocujemy na stacji benzynowej. Po doraciu z samego rana do Wiednia, kierujemy się w strone Prateru – Wesołego miasteczka
Potem trochę miasta. Katedra, ryneczek
Zgubiliśmy się. Naszczęście po 3 godzinach odnaleźliśmy samochód.
Znowu Prater. Otwarty już po wcześniej był zamknięty.
I czas na Słowacje Liptovski Mikulaś. 3 dni w naszym hotelu, odpoczynku po podróży i reklaksowania się w wodach termalnych i saunach.
Po 16 dniach podróży, witamy w Polsce.

Rajza 2012. Zachód Europy, gorące południe. #fotorelacja

0
Wyruszyliśmy o godzinie 6:00 całą ekipą z Stacji benzynowej na Austostradzie A4 w Rudzie Śląskiej. Przed nami ok. 400 km ? Już na samym początku rodzieliliśmy się samochodami i zaczełą się jazda indywidualna. Niestety jeden z naszych samochodów uległ Awarii w okolicach Żor. Tam został naprowaiony po 3 dniach i dopiero znany z EuroTripu 2011 Seat Cordoba wyruszył w trase. Całość trasy przebiegała spokojnie beż żadnych potyczek. Nasza trasa do Wiednia Autostradą przez Czechy (Brno) Standardowa trasa. Winieta na Czeskie autostrady to koszt okolo 40 zł następnie podobna cena w Austri.
Gdzieś w okolicach granicy Czesko-Astriackiej.
Do Wiednia dotarliśmy przed godziną 10. Już w poprzednich blogach było pełno zdjęć Pratera we Wiedniu. Ale i tym razem udaliśmy tam, tylko tym razem odważnych więcej…
6 odważnych osób naszej ekipy odważyło się wejść na Boomeranga. Jedna z większych Rollercoaster’ów we Wiedniu. 5€ przejazd ?
Niestety, mnie tam nie ma. Ostanio mam lęki przed takimi urządzeniami ? Za dużo tego jak się w tym pracowałem.
Kolejne wzmagania z lękiem przed urządzeniami tym razem dwie odważne dziewczyny
. Kinga i Grażyna
Piękny widok na Prater. Widać dwa diabelskie młyny, jeden z nich liczy juz 100 lat.
Wyruszamy dalej w podróż po Europie, przed nami jakieś 5 500 km.. Czas nas goni więc jedziemy dalej
Z Wiednia wyruszamy okolo godziny 16 i kierujemy sie do kolejnego celu mamy do przebycia ok. 470 km – Garmisch. w godzinach wieczornych docieramy na miejsce. Tam dokłądnie w tym samym miejscu co rok temu nocujemy w samochodzie. Rano mały prysznic za 0,50€ za 8 minut ciepłej wody i wyruszamy zwiedzać miasto juz po raz drugi.
Miejsce naszego noclegu dokładnie w tym samym miejscu parking, gdzie rok temu wspomnianym EuroTrip 2011
Poranny spacer po mieście, troszkę miasta zwiedzaliśmy juz rok temu, nie było nam potrzebne wszystkiego ponownie przechodzić. Ale spacer przed dalszą częscią podróży nam nie zaszkodzi.
Dla przypomnienia, skocznie narciarskie w Garmisch. Tym razem niestety nie odbywał się tutaj trening skoczków oraz też nie zagościliśmy na szczycie,…zmęczenie
Niemieckie miasteczko Mittewald – Piekne widoki, a my tylko na zakupy i wyruszamy dalej w strone Liechtenstein’u. Do Vaduz mamy
ok. 200 km ? Wyjeżdzamy około godziny 13.
Tuż po przekroczeniu granicy Niemiecko-Austriackiej. Pamiątkowe zdjecię. Rok temu dokładnie w tym samym miejscu się fotografowalismy. A gdzie reszta ekipy? Reszta jechała być moze troszke inną trasą i troche wcześniej wyjechali. Część ekipy noclegi miała załatwione w Hotelach i prywatnych domach.
Na granicy Austria-Liechtenstein mała kontorla dowodów osobistych. W Vaduz (Stolicy) – spedziliśmy około godziny ? Zastanawiając się co dalej.. i Jak ugryść te państwo. Na tym wyjeździe nie przygotowywaliśmy się z tego co mozna zwiedzać i jak tylko jechaliśmy “na oślep.” Końcu znaleźmyśmy parking a nad parkingiem “Centrum” miasta ?
Vaduz – Stolica malutkiego państwa Liechtensteinu, w końcu zabraliśmy się za zwiedzanie.
W Centrum pełno dziwacznych figurek, wogóle dziwne miasto(Państwo), każdy pod garniturem i wogóle bardzo mało ludzi. Wszystko pozamykane a dopiero 17.00.
W centrum można również zauważyć pełno figur, grubych kobiet.
Pora wyruszyć dalej.. Kierunek Zurich. Z Vadum do Zurychu mamy tylko 100 km Przejazd w godzinach wieczornych po mieście i wielkie poszukiwanie stacji benzynowej gdzie można się wykapać załatwić i spać. Niestety nawet na autostradach w Szwajcarii cięzko o taką. Zatrzymujemy sie na jednej z nich i pora spać ?
Tylko jeszcze kąpiel i możemy ruszać w zwiedzanie Zurichu. Nasze miejsce noclegowe.
Jak widac w Szwajcarii też pełno dziwnych figur kobiet.
Naprawde piękne uliczki Zurichu zapierają dech w piersiach. Piękne miasto!
Tramwaje w Zurichu – są strasznie długieee
Rzeka Shil w Zurichu, woda czyściutka, jak w całej Szwajcarii
Po 4 godzinnym spacerze czas wyruszyć dalej. Strona Mont Blanc! PRzed nami ok. 300 km i 3 godziny drogi. Drogi kręte zwłaszcza na Granicy Szwajcarko-Francuskiej.
Po drodze napotkaliśmy wiele ciekawych rzeczy ;))
Kolejny przystanek, Ferme Des Iles w Szwajcarii. Tutaj jest po prostu pieknie… Szkoda się nie zatrzymać. Generalnie to jest zajazd autostradowy ? z dwoma stacjami bezynowymi “Shell” i “BP” obok siebie ? pod jednym budynkiem ?
Przed granicą Francuska, pomyśleć że bylismy na samym dole. Bardzo kręta droga.
No i po ponad 2 godzinach jazdy od Zurychu mamy granice Szwajcarsko-Francuską.
Już widac piękne szczyty, lodowce Alp, według moich obliczeń to właśnie Mont Blanc, najwyższy szczyt, lodowiec w Europie. Mieszczący się na granicy Francusko-Włoskiech, a pod nim kilkunasto kilometrowy tunel Mont Blank. Niestety nie mieliśmy okazji nim jechać nie po drodze i za drogi.
Widoki, które zapierają dech w piersiach ;).
Po godzinnym odpoczynku pod Mont Blank czas ruszyć dalej w droge. Tym razem najdłuższy odcinek przed nami ok. 800 km drogi w Strone wolnego Państwa od podatków Andory.
Drogi które wymagają naprawde niesamowitego doświadczenia w prowadzeniu samochodu.
Po drodze docieramy do Miasta Grenoble. Przejazd przez miasto i dalej autostradą.
Gdzieś we Francji… Niestety zmęczenie i wieczór nas dopadł, przed nami jeszcze daleka droga no i musimy dotrzeć bezpiecznie do Andory, więc nocleg ? pierwsza noc we Francji. Nocleg jak na zdjęciu powyżej. Nie pamiętam ile kilometrów nam zostało jeszcze do celu.
Klimat juz nieco się zmienił, teren bardziej suchy i inna rośliność, droga na Andore, jeszcze bardziej trudniejsza niż ta we Szwajcarii.
Małe miasteczko we Francjii tylko przejazdem i na zakupy. Jak się później okazało miasto jest granicą z Hiszpanią. Już prawie otarliśmy się o główny cel.
Jeszcze niby kilkadziesiąt kilometów przed nami a droga się ciągnie i ciągnie.. Widoki niezapomniane, najpiękniejsze…Tak jechaliśmy mostem przed nami. ?
Nareszcie. Granica Francja-Andora. Nawet nie sprawdzali nam dowodów osobistych ?
No i od tego momentu zaczeło sie podziwianie pięknego Państwa, budynki są specyficzne jak widac na zdjeciu, drogi idealne. Po prostu coś pieknego.
Zdecydowanie polecam jako tranzyt i lekkie odbicie jadących do Hiszpanii na zakupy ?
Stolica Państwa. Ceny w sklepach jeszcze piękniejsze, Andora to raj podatkowy i jest taniej niz w Polsce ? Dla porównania Jan III Sobieski 3,60€ 0,7
Miejsce naszej Noclegowni, Canillo miasteczko w Andorze, nie to nie ten domek na szczycie.. Pierwsza nasza noc w łozeczku ?
No po pierwszym noclegu w łóżku czas wstać. Andora ma dziwny klimat. Słońce zobaczyliśmy dopiero około godziny 12 natomiast wschód juz o 16-17 w dzień 30 st. w nocy 10 st C ? Niestey czas ruszać dalej w trase. Hiszpania Lloret de Mar przed nami. Krótki przejazd do Francji i przez wcześniej wspomniane miasteczko przejście graniczne. 250 km i Hiszpanio Witaj!!
Nasza Trasa do Lloret de Mar ? Jeszcze tylko pare godzin jazdy ?
W drodze pod Willa czekałą już nasza spóziona ekipa naprawionym samochodme. Cud! wyjechali 3 dni później zwiedzając po drodze. Wiedeń, Zurych, Lyon. Byli jeszcze prędzej niż my. 2 godziny spania między czasie. No i dotarliśmy wszyscy na miejsce. Teraz tylko odpoczynek i obijanie się ? Kompet naszych samochodów na podwórku przed Willa.
Pierwsza noc w naszej Willi była bardzo upojna ? Zdjęcie na drugi dzień rano.
Nasza Willa, 450m2 przestrzeni z Jackussi(odkrytym dopiero następnego dnia) i Basenem
2 dzień naszej imprezy, no nie mogło być inaczej ?
Centrum Lloret de Mar, piękny budynek..
Tutaj trafiliśmy na tańce, a dokłanie nie wiedzieliśmy o co chodziło, jedyne co wiemy to że w ten dzień było obchodzone Narodowe Święto Katalonii.
Salon Gier i Kasyn w Lloret de Mar
Lot na Majorke, jedna wielka masakra, 30 minut lotu i przez 30 minut turbulencje i dziury powietrzne.
Na szczęście już widzimy piękne plaże Majorki
La Seu – Katedra w Palma de Mallorca
Palma – Stolica Wyspy
Plażowanie na prywatnej plaży Cala Mayor.
No i na tym kończymy zwiedzanie Majorki.
Lloret de Mar i piekny park widokowy
hr
Plaża nieopodal Lloret De Mar
Niestety to nasz ostatni dzien w Słonecznej Hiszpanii, następnego dnia wyruszamy w dalszą podróż.
W godzinach porannych dojechaliśmy do Barcelony. No i tutaj niestety czas zaczął nas gonić, nie mieliśmy go zbyt wiele by zwiedzać cała Barcelone, ale myśle że jak na pierwszy raz w tym mieście to i tak duzo, nasz czas to 10:00 do godziny 15:00, podróże w podziemiach Barcelony(Metro). Jedna z naszych ekip troche się pogubiła w Barcelonie. Ale pozwiedzali to co my ?
Wyskoczyliśmy z podziemia, pamiątkowa fotka na tle Sagarda Famillia.
Następny przystanek to Ogrody Gaudiego, po prostu pięknie… )
Panorama Barcelony
Tutaj mają państwo okazje zobaczyć największą ławke świata;
Po zwiedzaniu Barcelony wyruszyliśmy w Strone Andory, (200 km) ponownie, spodobało nam się to miejsce. Dobra okazja do noclegu ? no i jeszcze jedna z naszych ekip nie zwiedziała tego kraju a naprawde warto. Wynajmujemy dwa domki za 50€ ? Kobieta okazała się córką Polki, niestety pani potrafiłą powiedziec tylko “Po polski” Rano zwiedzamy Andore zakupy, tank. i wyruszamy do Sete. Dość ciekawe rybackie miasteczko z pieknymi mierzejami.
ok. 300 km przed nami.
Czas ruszyć dalej od Sete do St. Tropez dzieli nas ok. 300 km.
Pokonanie tej trasy bardzo szybko okolo 3 godzin i juz na miejscu, niestety była już późna godzina. Prawie noc, a miasto tętni życiem.
? Piękny park, tam zatrzymalismy się na dwie godziny. Spacer po mieście i trzeba wyruszać dalej w strone Monako. Przed nami 170 km ? i na stacji przy autostradzie zdecydowalismy się na nocleg ?
Poranek – jeszcze tylko kawałek brakuje nam by przekroczyć granice Monaco. Państwo – jeden wielki korek. Udąło nam się zaparkować na podziemnym parkingu. Zwiedzamy Państwo.
Granica Monaco, niestety korek.. Przez cale państwo.
Dobrze, że Polacy nie przynoszą wstydu w Monaco, Jak widac na  boku samochodu godło Polski
Czas ruszyć. Przed nami Wenecja poraz drugi ? oraz 600 km.
Granica Francusko-Włoska ? ? Tak tak to jest granica.
Na miejsce dotarliśmy bez problemu. Prawie (za odcinek 500 km autostrada zapłaciliśmy 44€, a litr Diesla kosztował nas 2 €. Pozdrowienia z Włoch ? Na miejsce dotarliśmy około 20 ? Niestety noclegu nie było. Więc spaliśmy tym razem w Samochodzie w Punta Sabbioni50 m od plaży. Wspomnianej z EuroTripu 2011 niestety za zimno na spanie na plaży. Wieczory we wrześniu bywają tam naprawde zimne.
Czas na zwiedzanie Wenecji po raz drugi. ? Prom ten sam, trasa zwiedzania troszke inna. ? Po zwiedzaniu męczarnia. Ze względu na brak czasu i złe obliczenie czasu musieliśmy ominąć pare punktów zwiedzania i jechać do Polski.
Tak się kończy nasze zwiedzanie Krajów Eurpoy Zachodniej i Kończy się wyprawa EuroTrip 2012.
Niestety, nie wyrobiliśmy się w czasie i nasze zwiedzanie zakończyło się w Venezii, mimo wszystko Pojechaliśmy trasą tak jak ona była zaplanowana, nigdy nie wracam tą samą drogą a musiałbym wrócić przez Wiedeń i Czechy. A winiety z Węgier i Słowacji by się zmarnowały. Słowenia > Chorwacja > Węgry (Przejazd samochodem przez Budapest), Słowacja no i Polska. 1 200 km Druga ekipa wróciła wcześniej do kraju, natomiast Seat zwiedził jeszcze Budapeszt. Zajęło to nam 21 godzin z krótkimi przerwami. Wyjechaliśmy o 19.00 przyjazd był o 16.00 następnego dnia. Najgorzej przejechać przez Słowację.

Pierwsza Rajza! Słowacki wypad na Węgierską Stolicę. #Relacja

0
Pierwsza Rajza z Ojcem. Tatralandia w 2008 roku.

Od tego się zaczęło! Wyprawy, podróż, odpoczynek, rekreacja i turystyka. Krótki wypad na Słowację, podziwiać ten piękny kraj, widoki i górskie krajobrazy. Wypad w sumie rodzinny. Latem 2008: Ojciec, syn i Seat Cordoba wyruszyli w trasę bardzo spontaniczną i nieplanowaną, jej głównym celem było odprężenie się w wodach termalnych na Słowacji. Ale…

Przejechane: 1 200 km 2008r.
Kraje : 2
Pobyt : 5 dni przełom Lipca 2008 i Marca 2011

Dzień 1. Nasz pierwszy cel Liptowski Mikulasz.

Liptowski Mikulasz

Wyjazd zaraz z samego rańca, jeden cel : Liptowski Mikulasz jest to miasto położone w „Kraju Źilińskim” Tatry Niskie na północy kraju !

Słowacja
Droga na Słowację.

Trasa..

Droga była przyjemna i bezproblemowa. Po dotarciu do celu trzeba szukać miejsc noclegowych, ale.. mamy czas. Pierwsze co to Tatralandia, jak to wygląda ? Czy warto ? Pierwszy widok niesamowity. Piękne wzgórza tatr niskich a w nich baseny, zjeżdżalnie bary, to nie jest do opisania to trzeba zobaczyć i dostrzec te piękno wkomponowanej nowoczesności w klimat górski zupełnie coś innego jak nasza codzienność na szarym i burym Śląsku.

Słowacja

Droga na Słowację.

Centrum

Czas zjechać.. Kolejny cel ? Centrum, moje myślenie = hmm pewnie nic ciekawego.. ale jednak mylne. Słowacja kojarzyć mi się zawsze ze wsiami, brudem i Bratysławą z filmu „EuroTrip”. Jednak, pięknie nie wielkie miasteczko przez główny deptak przebiega fontanna oraz kręcące sie figury geometryczne z zapisanymi pewnie ważnymi datami miasta bądź samej Słowacji. Z deptaka tryskała woda. W nocy pięknie oświetlona. W koło pełno restauracji, pubów i dyskotek. Każdy znajdzie coś dla siebie, kuchnia orientalna, fast food, kuchnia miejscowa. Co mnie zdziwiło ? godzina 22 a tam, na wolnym powietrzu urządzono sobie przegląd słowackich filmów i seriali wyświetlanych drogą projektora na płóciennym ekranie, z tanim lanym piwem jeszcze wtedy 20 koron słowackich tb. ok 2 zł.

Liptowski Mikulasz, Centrum

Hotel

A my hotelu ani widu ani słychu, fakt jest ich tam wiele ale byliśmy za bardzo zajęci podziwianiemjuż wtedy w mojej głowie pięknej Słowacji. Nagle w samym centrum na wcześniej opisywanym deptaku napis przeczytany w sposób śmieszy „Turustićna Ubijaćka” co znaczyłopisać tam „Turystyczna ubytovanie” Jednym słowem po prostu skromny Hotel**. Oczywiście miejsce dla nas się znalazło w niskiej cenie. Czas odpocząć..

Liptowski Mikulasz, widok z hotelowego okna.

3 dni na Słowacji. #rajza 2011 #relacje

0

Nasz kolejny dzień zaplanowaliśmy tylko na baseny termalne, saunę i zabawę na zjeżdżalniach. Kolejne dni… Kompletnie niezaplanowane, po prostu nie mieliśmy już pomysłów, jak spędzić ciekawie dzień, a nasze fundusze zmierzały ku 0. Ale to nic ważne, że te ostatnie dni wyjazdu były spędzone razem. Sylwia nam się trochę rozchorowała, więc z Mariuszem spędzili cały dzień w Hotelu, my z Kingą, jeździliśmy po Demanovskiej dolinie, chodziliśmy troszkę po mieście, jeszcze tylko parę pamiątkowych fotek i powrót do Polski. Trasę dokładnie znam, ale zrobiłem mała próbę, w GPS ustawiliśmy najkrótszą trasę.. To wyznaczył nam, dziury, wsie i drogi polne, było, całkiem ciekawie i zabawnie coś nowego. Szczęśliwie dotarliśmy do domu. Pozostało nam tylko opowiadanie znajomym i namawianie ich do następnego wspólnego podobnego wyjazdu. Wyjazd można uznać za bardzo udany! Tych wspomnień nikt nam nie zabierze, to pozostanie w naszych pamięciach. Polecam każdemu na taki mały wypad po Europie i jest to możliwe do zrealizowania za jeszcze mniejsze pieniądze niż wydała nasza ekipa. Zapętliliśmy koło w Chorzowie, wycieczka zakończona!

Spontaniczny Budapeszt. #Rajza2008 #Relacja

0

Dzień 3.

Co by tu robić?

Na trzeci dzień pada deszcz! Co tu robić ? hmmm 8 rano.. a może takk gdzieś dalej.. Tak ! To jest to ! Jaki kierunek ? hmm może Węgry – stolica – Budapeszt. W ten oto sposób siadamy w auto i jazda podbić Budapeszt.

Budapeszt
Budapeszt

Trasa

Trasa przebiegała pomyślnie, przez Słowackie 2 kilometrowe wsie przez kilkunasto-kilometrowe lasy, drogi kręte ale to nas najbardziej jarało czym dalej na południe a dalej od gór robiło się coraz cieplej i wychodziło więcej słońca.

Pierwsze wrażenia, Wesołe Miasteczko

Nagle na horyzoncie pojawiła się piękna, stara, drewniana kolejka górska… hmm od razu zjad – parking i zobaczyć co ciekawego się znajduje w okolicy. Tak moi drodzy to już Budapeszt zaledwie 4 godzinki jazdy. Pogoda w Budapeszcie ? Było pochmurnie i mokro ale nie padało. Wesołe miasteczko było otwarte ale nie chcieliśmy zbytnio denerwować pracowników tutejszego lunaparku i wejść za jego bramy. Taka mała anegdotka paru z naszej grupy pracowało w Śląskim Wesołym Miasteczku w Chorzowie i wiemy jak to jest jak ktoś przychodzi w taką pogodę, tym bardziej że za bram nikogo nie było widać prócz samych pracowników, a niech się tam opieprzają dalej.

Budapeszt. Vidam Park.
Budapeszt. Vidam Park.

Spontanicznie, Budapeszt

Trzeba iść dalej? Hmmm co to meteo aa dawaj do niego ciekawe gdzie zajedziemy. Koniec trasy, wychodzimy ku górze po schodach. Czy to centrum ? oo takk ! Dunaj, sklepy, kasyna, puby, restauracje ludzie z całego świata. Z autobusy wyłania się grono Japończyków wraz z aparatami cyfrowymi o wielkości pendriva i fotografowali wszystko co się da i co ich otacza. Budapeszt moim zdaniem jedna z najpiękniejszych i najdroższych stolic Europy. Dla nas oznaczało to dużo chodzenia robienia zdjęć i przypięcie pasa. Kawa to koszt około 40 zł ale w ekskluzywnych kawiarniach podają ciastko i setkę wody mineralnej, nie ma mniej ekskluzywnych kawiarni czy restauracji. Trzeba płacić.

Budapeszt, Parlament.

Ludność

Ludzie są bardzo uprzejmi i można czuć się tam prawie bezpiecznie. Dlaczego prawie ? A tuż dlatego że nigdzie nie ma bezpiecznie ! Chyba że wybierzemy się do Andory jedno z najbezpieczniejszych państw Europy przestępczość sięga tam ku zeru. Jeśli chodzi o restauracje to można spotkać tam dwa typy ludzi. Ci w garniturach pijących wino do obiadu – Węgrzy oraz ludzi normalnie ubranych po europejsku pijących piwo do obiadu – śmieje się że Polacy i Niemcy ale chodzi po prostu o turystów. Niemal każdy mieszkaniec Budapesztu zna angielski zero problemów z dogadaniem się.

Budapeszt

Zwiedzanie

Po wielu godzinnej wędrówce po stolicy Węgier i zwiedzeniu bardzo ciekawych, malowniczych miejscówek które kryją się w tym pięknym mieście. Miedzy innymi wielki podwieszany most łączący Budę od Pesztu bo jak państwo wiecie Budapeszt składa się z dwóch części. Obejrzeniu symbolu Węgier Parlamentu oraz wejście na szczyt góry Gellerta jednego punktów orientacyjnych tego miasta. Znajdują się tam również kolejki różnego rodzaju zębate, linowe prowadzące na Górę Jana czy na wzgórze budańskie. Jest tam naprawdę ogrom rzeczy do zwiedzania i potrzeba tam co najmniej 3 dni by wszędzie wejść i zwiedzić. Łaźnie tureckie, gotycki kościół Macieja, Zamek królewski, Wielka synagoga, no i oczywiście Vaci utca  deptak gdzie znajdują się sklepy, knajpy, itp.

Budapeszt

Po wielu godzinnej wędrówce po stolicy Węgier i zwiedzeniu bardzo ciekawych, malowniczych miejscówek które kryją się w tym pięknym mieście. Miedzy innymi wielki podwieszany most łączący Budę od Pesztu bo jak państwo wiecie Budapeszt składa się z dwóch części. Obejrzeniu symbolu Węgier Parlamentu oraz wejście na szczyt góry Gellerta jednego punktów orientacyjnych tego miasta. Znajdują się tam również kolejki różnego rodzaju zębate, linowe prowadzące na Górę Jana czy na wzgórze budańskie. Jest tam naprawdę ogrom rzeczy do zwiedzania i potrzeba tam co najmniej 3 dni by wszędzie wejść i zwiedzić. Łaźnie tureckie, gotycki kościół Macieja, Zamek królewski, Wielka synagoga, no i oczywiście Vaci utca  deptak gdzie znajdują się sklepy, knajpy, itp.

Budapeszt

Najlepiej nocą

Nagle robi się zmrok i wielkie oświetlenie wszystkich tych okazów które można tak zwiedzić. Coś pięknego wtedy Budapeszt w moich oczach naprawdę zyskał wiele. Co pięknego i niesamowitego to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. Wszystko w koło było oświetlone nie wiadomo co podziwiać. Naprawdę dla Budapesztu tylko nocą ! Jeśli zmrok to zaczyna pojawiać się tutaj inna ludność nagle na ulice wychodzą jeszcze więcej bogaczy kasyna robią się pełne na parkingu aż się roi od porsche i mercedesów, wkoło dzieci robiące zdjęcia pięknych okolic a wokół nich i nas kobiety lekkich obyczajów czy jak to określił mój idol Cejrowski „Kobieta wyzwolona” z jednych jego programów telewizyjnych. Kobiety, które zaczepiają każdego – to co najbardziej mnie tam zaintrygowało. Ale pomimo wszystkiego panowała bardzo przyjazna atmosfera.

Budapeszt nocą
Budapeszt nocą
Budapeszt nocą

Czas szybko mija

Ale czas wrócić wsiąść do metra i jechać ale gdzie ? hmm no właśnie… Ale udało się jakimś cudem udało nam się dotrzeć do Auta w szybkim tępie. Czas wracać.. Było pięknie..