5.3 C
Katowice
sobota, 20 kwietnia, 2024

Park Narodowy Krka – Chorwacja. #rajza 2011 #relacja

0

Trasa była niesamowita, góry Dynarskie, zatoki, piękne widoki. Mijaliśmy skrzyżowanie na wyspę Krk, potem zaczęła się autostrada, nowiutka, równiutka, szeroka. Nagle zrobiła się mgła, po lewej i po prawej stronie było widać zeschnięte krzewy, pokryte pajęczynami, wyglądało to jak scena z dobrego horrou. Tunel, następny tunel, i następny, ale już taki 5 kilometrowy, Przy autostradzie, co jakiś czas są tablice z temperaturą powietrza, przed tunelem temperatura pokazywała około 24 stopni, o godzinie dziewiątej, 5 kilometrów dalej za tunelem, tablica wskazywała już 31 stopni, mgła już zeszła, okazało się, że wjechaliśmy w zupełnie inny klimat przejeżdżając tunelem pod górami. Krajobraz wyglądał jak pustynia, tylko, że kamienista, a na środku prosta autostrada, zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej rozciągnąć kości, a dziewczyny chciały się wykapać, było bardzo ciepło, wręcz gorąco.

Chorwacja

Skradin.

Ok jedziemy dalej, jako, że po drodze, mamy małe miasteczko Skradin, gdzie znajduje się jedno w wejść do Parku Narodowego Krka. Jest to młody park, bo założony w 1985 roku w środkowym i dolnym brzegu rzeki Krka, Na terenie parku rzeka tworzy wodospady, kaskady oraz bystrzyny. W centralnej części parku znajduje się Jezioro Visovac, na wyspie, pośrodku, którego znajduje się klasztor Franciszkanów założony w 1445 roku. Zatrzymaliśmy się na parkingu, przeszliśmy miasteczko, wyglądające bardzo dziwnie jak na nasze realia, stare kamienice, podobne do tych z Wenecji, nie tylko stare, ale i rozwalone, niektóre budynki opuszczone, w ogrodach rosły granaty, a na drodze stało parę opuszczonych i rozwalonych samochodów przykrytych brudnym starym płótnem. Przechodząc jedną ulicą wśród kamienic niczym w Call of Duty, gdzie nie gdzie można było zobaczyć otwartą knajpkę a w niej mieszkańców miasta pijących piwo, wino. Czy dobrze trafiliśmy? Chyba tak, zobaczymy, co będzie dalej. Nagle ujawnia nam się mini centrum miasta, poczta, sklep i piekarnia, troszkę dalej port gdzie stały piękne jachty, wśród nich było parę z flagą Polski, niedaleko od portu stał piękny i nowoczesny budynek, odróżniał się znacząco od pozostałości, to było biuro turystyczne, tak zakupiliśmy bilety, do parku. Trzeba było wejść na statek, który pływał pomiędzy Skradinem, a P.N. Krka. Czekając na statek poznaliśmy rodzinkę z Polski, zabawni ludzie, a zwłaszcza głowa rodziny, było widać, że jest dość szalony po jego opowieściach. Mówił nam, że są organizowane specjalne wycieczki statkiem po większości Chorwackich wysp. Wsiadasz do statku zwiedzasz jedne z większych wysp przez cały dzień, a pod wieczór, dzielą się winem i tamtejszą Rakija – taka domowej roboty śliwowica, czyli pijesz do woli, za małe pieniądze. Człowiek, który nam to opowiadał dodał, że przy wysiadaniu ze statku w porcie, był tak napojony alkoholem, że wpadł do Adriatyku, śmiejąc się. Generalnie było wesoło. Statek przypłynął, okazało się, że statek jest za darmo, biletów w ogóle nie sprawdzali, ale już przy wejściu do parku bilety były sprawdzane.

Skradlin, Chorwacja
Park Narodowy Krka
Park Narodowy Krka

Park Narodowy Krka

Znowu statek, śmiejemy się z Mariuszem, znowu to samo, co w Wenecji. Widoki było cudowne, rzeka wokół góry i most autostradowy bardzo wysoko nad nami. Po wyjściu ze statku, trafiliśmy na malutkie jeziorko, do którego wpadał olbrzymi wodospad, Bardzo fajna opcja, ze w jeziorku można było się kapać. Chcieliśmy zobaczyć, co tam jeszcze ciekawego jest do zwiedzania. Obok wodospadu była ścieżka zmierzająca, ku górze gdzie rozpoczynał się wodospad, tam też zmierzyliśmy, obserwując wodospad z bliska. Na górze były liczne stragany, z kobietami sprzedającymi wino i rakije własnej roboty, częstując i namawiając każdemu, kto przechodził. Rakija naprawdę mocna mówiła, że ma około 80 % coś w stylu tego, co piliśmy kiedyś na Słowacji: Tatrzański Czaj. Troszkę dalej, pełno małych rzek i wodospadzików oraz stare kamienne chaty, młynki do robienia mąki oraz wkoło pełno zieleni. Było po prostu pięknie nie do opisania. Czas zejść z powrotem na dół, przez zaczepiające kobiety „Przyjdź tu, smakuj, kup!” No to, co robimy? Oczywiście czas wskoczyć do orzeźwiającej wody, w taki upał, jaki tam panował to było po prostu marzenie, przepłynąć kawałek, porobić zdjęcia i dalej w drogę. Spędziliśmy tam parę chwil, następnie znowu statek i przejście przez dziwne, wyglądające na opuszczone miasteczko, a podobno mieszka tam około 3 tyś osób.

Skradlin, Chorwacja

Na wchód Europy. Fotorelacja. #rajza 2013 #fotorelacja

0
 
W nocy 4 września, wyruszyliśmy 3 osobowa ekipą podbić wchód Europy. Niestety tylko 3 osoby, zbyt późno podałem informacje o wyjeździe. Większość osób miała zaplanowane już wakacje, albo po prostu strach przed wchodem. Zawsze podróżowaliśmy na zachód, tym razem chcieliśmy poczuć dzikość natury.. Jako pierwszy taki wyjazd zasmakowania między innymi Ukrainy czy Rumunii. Dość nietypowe kraje dały nam wiele wrażeń oraz zaskoczenia w pozytywnym kierunku, do których na pewno szybko wrócimy. Zachęcam was do odwiedzenia koniecznie tych krajów. Tym czasem zachęcam do obejrzenia naszych miłych wspomnień z wakacji 2013.
Na początek małe podsumowanie naszej trasy :

 

  • Data Rozpoczęcia : 4.09.2013
  • Koszta : Paliwo 100€, Noclegi : 85€, Opłaty drogowe – 20€, Zabawa, zwiedzanie i Jedzenie : 125€ / na osobe. To szacunkowe koszta. SUMA : 380€/os. ze wszystkim. Biuro Podróży : 450€ za pobyt tydzień w Bułgarii w Hotelu*** z przelotem.
  • Dni : 11
  • Przebyta droga : 3 800 km
  • Przebyte Państwa :
  1. Słowacja – tylko przejazdem
  2. Węgry – Budapeszt (Stolica)
  3. Serbia – Belgrad (samochodem), Nis (Nocleg)
  4. Bułgaria – Sofia (Stolica), Słoneczny Brzeg, Nessebar, Burgas,
  5. Rumunia – Brasov, Bran, Rasnov, Sighisoara, Medias, Sibiu, Cluj-Napoca
  6. Ukraina – Lwów
  7. Polska – Chorzów (podkarpackie)
 
Wyruszyliśmy około 2 w nocy w nasza podróż. O godzinie 3 w Bielsku zabieramy „stopowiczów”, już wcześniej ugadaliśmy się na serwisie blablacar.pl, chcą dotrzeć do Budapesztu i tam spędzić parę dni. My niestety tylko na jeden dzień, brak czasu jak zwykle i chęć jak najszybszego dotarcia do celu by tylko odpocząć od codziennych obowiązków i pracy..
Wybraliśmy trase najbardziej rozsądną jeśli chodzi o podróż w nocy.PL -Chorzów > Bielsko-Biała > Zwardoń > SK – Zilina > Zvolen > Sahy > HU – Vac > Budapeszt. 5 godzin jazdy 450 km. Na spokojnie bez pośpiechu, na miejscu byliśmy około godziny 7-8 i zwiedzaliśmy Budapeszt.
Parlament w Budapeszcie..
 
Granica Węgiersko Serbska to tylko formalność.. Prawie nawet nam dokumentów nie sprawdzili wręcz musiałem się upomnieć o pieczątkę na pamiątkę… Witamy w świecie innych liter ;)Większość tych znaków było przetłumaczone na łaciński alfabet plus GPS – daliśmy rade ?
Jeszcze chwilowy postój.. Przed Belgradem..
Serbska Policja..
Belgrad – Pamiątka…
No to czas pozwiedzać Belgrad niestety zza okna samochodu.. Czas nas trochę naglił..
Tyle zapłaciliśmy za pełny bak paliwa
No to czas wyruszyć dalej… Pozostaje nam do Nis – gdzie planowaliśmy postój na stacji benzynowej oraz jakiś posiłek – Za nami już 820 km a do Nis pozostaje nam tylko 210 km.
Nasz nocleg.. My Polacy wśród Niemców.. Dwa z lewej i dwa z prawej.. Ci to nawet rozkładali koce na parkingu i spali obok auta.. Mieli oczywiście cały zestaw nawet butle gazową.. MY zjedliśmy coś ciepłego na stacji. Krótki nocleg i o godzinie 5 wyruszamy dalej.. Kierunek Sofia.. 150 km.
Piękne poranne widoki już w Bułgarii. W Serbii polecam przejechać trasę Nis – Granica Bułgarska w dzień.. Coś pięknego, niesamowitego.. Tunele jazda w górach. Niestety było za ciemno by robić zdjęcia. A tu wschód słońca. Przekroczenie granicy Serbsko-Bułgarskiej, bez żadnych problemów. nawet nie 2 minuty. Oczywiście musieliśmy kupić winietę Bułgarską (5€).
No i witamy w Sofii – Europa wschodnia pełną parą jak z filmu EuroTrip.. Jeszcze tylko do Lidla po parówki i bułki..
Sofia – Stolica Bułgarii. No to zwiedzamy..
Przejście podziemne.. Jakieś znalezisko? Tym razem wybraliśmy się bez jakich kolwiek przewodników i map.. Czyli robimy zdjęcia wszystkiego a potem dowiadujemy się co to było.
Trafiliśmy na manifest przeciwko rządowi Bułgarskiego. Dzień wcześniej podobno były tutaj niezłe zadymy..
Wóz transmisyjny Publicznej Telewizji Bułgarskiej oraz stado Policji na tle Katedry Aleksandra Newskiego.
..Tak ten autobus to autobus Policyjny.. Pełno Policji.
Czas wyruszyć dalej chcemy do Hotelu dojechać przed godzina 17 mamy przed sobą 380 km.. Ale autostrada była tak piękna i wszyscy zasuwali a my za nimi.. Średnia prędkość to około 180 km więc dojechaliśmy na miejsce przed 16.
No i dojeżdżamy do Słonecznego Brzegu.. Czas na odpoczynek i relaks.
Meldujemy się w Hotelu.. i przez 7 dni czas odpoczywać..
Nessebar – Piękna wioska, naprawdę robi duże wrażenie i ma swój klimat.
NRŚL GANG ? Niebiescy są wszędzie ?
No i powracamy do Słonecznego Brzegu ?
Czas wyruszyć w drogę, około godziny 5 wyruszamy.. Tak by zdążyć jeszcze na ostatni wchód słońca w Bułgarii, w ten sposób chcemy pożegnać się z wakacjami i odpoczynkiem. Słońce wstaje około godziny 7. Czasu Bułgarskiego. Dojeżdżamy akurat do Obzor w godzinach 6.30 i czekamy aż słońce wstanie i ruszamy dalej.
Przejeżdżamy Varne tam robimy małe zakupy i ruszamy dalej, przekraczamy granice Bułgarsko-Rumuńską no i witamy w całkowicie innym świecie. Każdy żyje po swojemu, każdy ma swój świat.. Pełno psów i dziwnych pojazdów.. Południe Rumunii to naprawdę biedota…
Dotarliśmy na miejsce, zimno… zupełnie inny klimat.. Klimat górski. Czas zwiedzać Zamek Drakuli.. Wstęp to 25 leji czyli 25 zł. Trochę sobie liczą. Rumunia nie należy to tanich krajów. Ceny jak w Polsce albo nawet i drożej. By za Polskie zepsute, śmierdzące parówki z Lidla dać 14 zł ? u nas po 7 a w Bułgarii 10 dla porównania.
Rumuńskie plastikowe pieniądze. Nie do zniszczenia ? Odporne na wodę. Takie pieniądze mają tylko 2 kraje na świecie: Kanada oraz właśnie Rumunia. to jest akurat 1 Lej czyli 1 zł ? To tak jak by 1 zł była w papierku. Idealnie.. Portfel lżejszy nawet w dobie kart kredytowych.
Mistrz parkowania. Przy tym wyjeździe miałem szczęście dość często do takiego parkowania. A to już Brasov Czas pozwiedzać to miasto. Dodam, że Rasnov leży w Transylwanii, jest to najbogatsza kraina w Rumunii. Zupełnie inny świat jak ten który widzieliśmy parę godzin temu (Południe Rumunii, Bukareszt)
W Brasov trwa przygotowywanie sceny oraz moc głośników na MTV Romania Music Awards 2013 – niestety na samej imprezie nie mogliśmy zostać, zbyt mało czasu.
W Rasnov nasz nocleg (25€ za 3 osoby). Przyjazdy dom, trochę zmarzłem w nocy, a szczekające psy nie dały spać. Ale ważne że wygodne łóżko. Z samego rana wyruszamy dalej w drogę. Przed nami jeszcze wiele wrażeń.
Po wyjściu z domu, zaskakuje nas taki widok, zamek w Rasnov, mam wrażenie, że tych zamków jest więcej jak przysłowiowych psów.. Akurat w tym wypadku tych psów jest jak psów…
Jak mam być szczery, w Rumunii całkowicie pomyliły mi się miejsca… gdzie jestem.. O ile dobrze pamiętam jest to Sighisoara – miasto gdzie urodził się Drakula.
Średniowiecze mury, otaczają świątynie.
Coś niesamowitego, te budowle a konkretnie kościół pochodzi z czasów średniowiecza. Idealne miejsca na kręcenie filmów z tego czasu to właśnie Rumunia!
Wejście na wzgórze gdzie znajduje się kościół wejście pochodzi gdzieś z 1300 roku.
Więc tak to jest Sibiu ; )
W końcu autostrada! Cluj Napoca!
Przez całą przeprawie zastanawialiśmy się gdzie są Ci wszyscy bogacze w Rumunii, gdzie robią zakupy i gdzie spędzają swój wolny czas.. Już nie mowie gdzie oni mogą pracować i czy w ogóle istnieją. Oto Centrum Handlowe większe niż Katowicka Silesia, a więc tu się wszyscy uchowali.. Przez całą Rumunię nie widzieliśmy nigdzie tak nowoczesnego miejsca a tu proszę. Pole Pole.. a tu nagle.. w środku pola coś takiego.. Może to i dobrze.. Niestety jest za późno na zwidzanie Klużu, a chcemy dotrzeć jeszcze dziś do granicy Ukraińskiej.. Spać w Rumunii nie było bezpieczne gdzie kolwiek sie zatrzymywaliśmy na stacjach to zaczepiali nas dzieci, ludzie.. (Daj jedzenie, co tam masz?)
O 1 w nocy dotarliśmy do granicy Rumuńsko-Ukraińskiej.. Spotkanie z prawdziwą kontrola graniczną, stres, adrenalina, zaskoczenie. Pogadali, pośmiali się, chcieli napić się z nami wódki, kazali mówić nam po Polsku na Ukrainie i mamy być z tego dumni! Bardzo sympatyczni ludzie. Posprawdzali popytali się.. A to dopiero granica! Co będzie dalej? Wjazd na teren Ukrainy czas : 20 minut. Bum! Bum Bum! Co jest? Zapalam długie a tam…. Dziura Dziura i jeszcze raz dziura.. Myślałem że to mit że Ukraina ma kiepskie drogi, przekonałem się na własnej skórze.. Jazda 5 km/h na długich światłach to było porostu jazda tak by wpaść w jak najmniejszą dziurę.. Zatankowałem do pełna aż sie wylewało.. Sympatyczna i śmieszna obsługa stacji.. Dziwki na stacji… Ludzie którzy wyglądali na takich… a nie szukali wogole problemów, wręcz przeciwnie, znali słowo, proszę, dziękuje, w porządku. Po 20 km jazdy ( około godziny jazdy) Zatrzymaliśmy sie by się przespać niestety miejsce trefne, obok była dyskoteka i ciągle ktoś chodził na stacje po alkohol. Zmęczony, po 20 minutach ruszam dalej Dziura Dziura Dziura, nagle rozpędziłem się do 40 km/h nie umiałem w to uwierzyć.. Mniej dziur.. Po jakimś czasie droga równiutka prościutka.. i Jazda ponad 100 km/h bajka.. droga idealna szeroka.. Zaczynają się góry.. Mgła.. widoczność na 5 metrów. Pozwoliłem sobie by ciężarówka mnie wyprzedziła i jechałem za nią. Bo nic nie widziałem jechałem od niej z 15 metrów.. Zmęczenie wygrało zatrzymałem się na pięknym zajeździe pięknie oświetlonym. Ochrona chodziła co 10 minut z latarka i obserwowałą. Tam Przespałem się 2 godziny i wyruszyliśmy dalej…
Lwów!
Ukraina pomysłowa.. Jak zamienić okropną kamienice z zewnętrzną kanalizacja w ciekawy budynek.
Pomnij Adama Mickiewicza we Lwowie. Tam też zaparkowaliśmy samochód, by łatwiej go znaleźć.
Czas wracać do Polski.. Podsumowanie Ukrainy.. Wielkie zaskoczenie! Mili i sympatyczni ludzie. Przyjazdy kraj bardzo ładne miejsce, tanio! Milicja zatrzymała nas tylko raz z mojej winy jechałem 82 a powinienem 60 mój błąd.. Ale ładna 2 pasmową ? Milicja życzliwa, pogadaliśmy chciała się podzielić fajkiem. Miałem okazje siedzieć w radiowozie tak negocjowaliśmy. Odrazu zaproponował układ bez protokołu.. Z Protokołem 500 hrywień + zabranie dokumentów = zapłać a potem szukaj nas by odebrać dokumenty. Wybrałem opcje 200 hrywień. Jak gadałem z Milicją czułem się jak bym gadał z kumplem. Kazał mówić po Polsu pytał gdzie jedziemy, skąd. Niestety nie miałem 200 hrywien, miałem 60 hrywien i 7$ dał się przekonać.
Kosztowało mnie to 60 zł na Polskie. Powiedział szerokiej drogi i że mamy uważać bo za 5 km też stoją z foto radarem.
Juz w domu co prawda nie jest to Chorzów (woj. Śląskie) ale Podkarpackie. Ale już nasza szara rzeczywistość. A teraz sytuacja na granicy Ukraińsko-Polskiej. Parę samochodów, a spoko szybko pójdzie. Ukraińscy celnicy nie robili problemów podbijali obiegówek bardzo szybko. Zasada jest taka dostajesz obiegówkę, zostawiasz auto i udajesz się do różnych gości po pieczątkę, jeden sprawdza samochód(bez sprawdzania), drugi gość sprawdza dokumenty osób a trzeci zaś dokumenty samochodu i po wszystkim. Problem miał jeden Niemiec, Ukraińcy nie chcieli puścić Niemca! ha ha.. Jedziemy na Polskę! A tam… trzepanie samochodu.. zero kultury, wszyscy mieli miny jak srający kot.. Godzina stania na Polskiej granicy. Naczeszcie nam nie trzepali samochodu zacząłem opowiadać gościowi o naszej trasie a ten zbladł i puścił nas patrząc tylko na jedną torbę. Gościa przed nami trzepali równo nawet odkręcali tapicerkę.

Rajza 2011 Chorwacja Trip. #wideo

0

Planowanie, Trasa, ekipa. Rajza 2012. Hiszpania RoadTrip! #przygotowania

0

Jak powstał nasz plan? Po prostu nuda! Ciekawość świata! hmm.. Chorwacja znowu? Holandia? Nie! A Może tak poczuć zapach powietrza Costa Bravy w Hiszpanii? Ooo Takk! To jest to… Tylko co jak nikt nie pojedzie? Tu się zdziwiłem chętnych jest aż nad to. Tak 12 osób, 3 samochody. Zaraz zrobiliśmy rezerwacje na  duża Wile***** tak pięciu-gwiazdkową za niewielkie pieniądze na jakimś wzgórzu w jednym z najbardziej imprezowych miast Costa Bravy nie licząc Ibizy – Lloret de Mar. Na czym ma polegać cały wypad ? Wsiadamy do samochodów i ruszamy. Ale po drodze mamy wiele ciekawych miejsc do zwiedzenia. Szkoda by było jechać tylko do Hiszpanii i nie zatrzymać się po drodze nigdzie, mijając wiele wspaniałych miejsc w zasięgu ręki. To co zwiedzamy, jak jedziemy ? No to może Wiedeń – tak ale tylko Prater, jest tam tyle wspaniałych atrakcji, karuzel, że naprawdę warto zatrzymać się tam chodź na 3 godzinki po raz 3. Następnym celem podróży to Garmisch-Partenkirchen ale w zasadzie zobaczyć tylko skocznie narcierskie podziwiac piękno tatr i zobaczenia najwyższego szczytu niemiec Zugspitze, 2962 m n.p.m oraz przenocować w Bawarskich lasach oczywiście w samochodzie – musimy oszczędzać na noclegach. Kolejnym naszym celem jest Liechtenstein – małe państewko w samym sercu Alp, następnie kolejno Zurych jedno z najdroższych stolic świata, podobno… Następny cel to jakieś miasteczko we Francji może Lyon to zależy od czasu. No i witamy w Lloret de Mar !!! Tam zostaje tylko nam odpoczynek po podróży, zwiedzanie, imprezowanie, opalanie jednym słowem opieprzanie się. Podczas pobytu tam mamy zamiar zwiedzić oczywiście Barcelonę i myślimy nad przepłynięciem się promom na Mallorke albo Ibize – to nie daleko. Gdy już wszyscy odpoczniemy po 7 dniach czas wracać ale po drodze mamy : Marsylie we Francji, Monaco – Monte Carlo, Venezie – a konkretnie Punta Sabboni i piękna plaża i piękne miejsce do spania znane nam z EuroTripu2011. Następnie może stolica Słoweni no i czas zobaczyć co słychać u mieszkańców Budapesztu a na koniec trudno by nie było przejechać przez Liptovski Mikulas i odpocząć w wodach termalnych. Troszkę może robimy kółko jeśli chodzi o nasza trasę ale by to Lubimy ! Nasze skryte marzenia.    Łącznie mamy spędzić 6 nocy w wspomnianej Willi oraz 7 nocy w namiotach, samochodach w plenerze. Może to i mały wypad ale w ten sposób szykujemy się do czegoś większego… Ale o tym juz wkrótce.   Wyruszamy Autem w Świat ! Ekipa z CrewTrip !  

JAK :

  • 3 Auta
  • 12 państw
  • 12 osobowa ekipa
  • 14 dni
  • 5 000 km do przebycia

CEL :

  • Pozwiedzać
  • Zobaczyć
  • Przeżyć
  • Wypocząć

Wstępna Trasa :

  • Chorzów >
  • Prater, Wiedeń > 3 godziny
  • Garmisch-Partenkirchen, Niemcy > 2 godziny
  • Mittenwald, Niemcy > nocleg w samochodach (sprawdzone miejsce)
  • Liechtenstein > 2 godziny
  • Zurych, Szwajcaria > 5 godzin
  • Mont Blanc de Courmayeur, Chamonix-Mont-Blanc, Francja > godzine
  • Genewa, Szwajcaria > godzine
  • Lyon, Francja > 5 godzin
  • Andora > 2 godziny
  • Barcelona, Hiszpania > cały dzień
  • Lloret de Mar, Hiszpania > 6 dniowy odpoczynek
  • Ibiza, Hiszpania > cały dzien
  • Saint-Tropez, France > 2 godziny
  • Monaco > 3 godziny
  • Genova, Italia > 3 godziny
  • Piza, Włochy > 2 godziny
  • Florencja, Włochy > 2 godziny
  • Punta Sabbioni (Wenecja), Italia > Cały dzień p. Chorwację lub Słowenię
  • Budapeszt, Węgry > 5 godzin
  • Liptowski Mikułasz, Słowacja > cały dzień
  • Chorzów.

Chodź jest jeszcze dużo czasu przygotowania do EuroTrip 2012 idą pełną parą. W chwili obecnej trwa ciągłe modyfikowanie tras, dokładnie analizowanie oraz organizacja pobytu. Jak na razie padło parę pomysłów : Piza, Florencja.. Planujemy trafić promem również na Majorkę lub Ibize na jeden dzień.       Co dalej ? Może macie jakieś pomysły ? Chętnie przeczytamy to co macie do zaproponowania. Trasę mniej więcej znacie, może jest coś wartego zwiedzenia po drodze, byliście niedaleko ? Dajcie znać. Pisać można w komentarzach oraz w danych podanych w menu „Kontakt”.       Już wcześniej jedna nasza koleżanka wspomniała o Wielkim Akwarium we Włoszech, podobno jest to 3 co do wielkości największe akwarium na świecie, jedyne w Europie, może być ciekawie. Dziękujemy Paulinie Z. za pomysł. Szczegółów jeszcze nie znamy, ale wszystko w swoim czasie. Na bieżąco będziemy was informować o wydarzeniach w trakcie przygotowaniach do wyjazdu. A Aktualności będą uzupełniane w poście głównym Projekt EuroTrip2012, oraz na bieżąco w postach oraz na naszym facebooku.

Mniej więcej ustaliliśmy naszą trasę, Przebiegać ona będzie przez 20 punktów gdzie powinniśmy się zatrzymać, a jej długość nieco powyżej 5 tyś km. Do naszego wyjazdu zostało bardzo dużo czasu, ale chcemy wszystko przygotować jak najbardziej prawidłowo. Ostateczne decyzje na temat zmiany trasy będziemy decydować już podczas samego trwania EuroTripu 2012. Jesteśmy grupą spontaniczną i szaloną – nigdy nie wiadomo co nam przyjdzie jeszcze do głowy. Na dodatek graniczy nas niestety czas. Wyznaczyliśmy sobie pewne cele, które musimy osiągnąć by zaliczyć Trip do udanych.

Co nowego ?    

Odpuścimy sobie prawdopodobnie Marsylie w zamian za zwiedzanie St. Tropez – wydawać się bardziej atrakcyjne miasto do zwiedzania i mniej tłoczne. Prawdopodobnie zwiedzimy Ibize, przewidujemy lot samolotem z Barcelony – wszystko zależy od naszej gotówki, wcześniej to były tylko pomysły, teraz to są już konkretne plany. Oprócz tego, zaliczamy Pize i Florencje. Zastanawiamy się czy nie będzie lepiej i oszczędniej jechać przez Chorwację. Jak wiadomo Winietki na Słowenii są bardzo drogie, nie opłaca nam się płacić 45 € dodatkowo za 100 km autostrady. Dodatkowo dodajemy kolejne państwo – Andora, 150 km mniej a paliwo i prowiant dużo tańsze. Opłaca się! Nasza wycieczka, nieco zmieniła wcześniejsza strategie. Miała to być „biedna” wycieczka przeżycia w „Betonowej Dżungli” bez noclegów, z prowiantem i samochodami. Jednak będzie to wycieczka „fifty fifty”. „biedna” wycieczka z połączeniem „udawanego” bogactwa na którego pracowaliśmy cały rok. Chorować cały rok by cieszyć sie 2 tygodniowymi wakacjami ? Tak to jest właśnie to ! Dążymy do tego jak zwiedzić dużo za małe pieniądze. My wiemy jak to zrobić ! Ale my oprócz przeżyć i kombinowania, chcemy spędzić spokojne wakacje.

Ekipa


Do ekipy CrewTrip dołącza w tym roku jeszcze więcej osób, dzięki temu całościowo możemy pozwolić sobie na więcej. Ekipa w różnym wieku o różnych zainteresowaniach. Dwanaście wspaniałych ludzi, którzy dopiero się poznając. Niestety czekamy na decyzje dwóch osób. Bardzo zależy nam na ich uczestnictwie w EuroTrip2012. Byli z nami na EuroTrip2011, Slovakia-Wien Trip 2010 – niestety tutaj działają siły wyższe.

Trasa :

  • Chorzów >
  • Prater, Wiedeń > 3 godziny
  • Garmisch-Partenkirchen, Niemcy > 2 godziny
  • Mittenwald, Niemcy > nocleg w samochodach (sprawdzone miejsce)
  • Liechtenstein > 2 godziny
  • Zurych, Szwajcaria > 5 godzin
  • Mont Blanc de Courmayeur, Chamonix-Mont-Blanc, Francja > godzine
  • Genewa, Szwajcaria > godzine
  • Lyon, Francja > 5 godzin
  • Andora > 2 godziny
  • Barcelona, Hiszpania > cały dzień
  • Lloret de Mar, Hiszpania > 6 dniowy odpoczynek
  • Ibiza, Hiszpania > cały dzien
  • Saint-Tropez, France > 2 godziny
  • Monaco > 3 godziny
  • Genova, Italia > 3 godziny
  • Piza, Włochy > 2 godziny
  • Florencja, Włochy > 2 godziny
  • Punta Sabbioni (Wenecja), Italia > Cały dzień p. Chorwację lub Słowenię
  • Budapeszt, Węgry > 5 godzin
  • Liptowski Mikułasz, Słowacja > cały dzień
  • Chorzów.

Co prawda dawno nie dodałem żadnego posta, ale to ze względów braku czasu. Do rozpoczęcia naszego EuroTripu 2012 pozostało jeszcze tylko miesiąc. Powoli przygotowania będą prowadzone pełną para.    Mamy już dokładny obrys tego: kto, co, gdzie…
Zmieniła nam się trochę obsada niż planowano wcześniej, wiadomo o 11 osobach, jeszcze czekamy na decyzje 3 osób, które są chętne przebyć razem z nami pół Europy. Jeśli chodzi o trasę to generalnie się nic nie zmieniło. Już wkrótce będziemy testować GPS gdzie państwo będą mogli śledzić naszą trasę, niestety będzie to nawigacja z Google. Podczas wyjazdu będziemy się starali na bieżąco informować was na blogu o naszych wydarzeniach z podróży.

A jednak Majorka.. Wybraliśmy jednak jedną z Hiszpańskich wysp i nie jest to jak wcześniej podawaliśmy Ibiza, tylko Majorka.. Ibizę będziemy mieli w Lloriet De Mar przez cały tydzień.. Jedna wielka impreza. Bilety kupione i ruszamy.. Niestety na Majorkę wybiera się tylko 7 osób.
Samą podróż 2 lub 3 autami odbędzie tylko 9 osób. 2 osoby Michał i Dorota niestety dołączą do nas w Barcelonie, przylecą tam samolotem ze względu na stan zdrowia.

Wenecja – Czas znowu trochę pochodzić i pozwiedzać. #Rajza 2011 #relacja

0

Tramwaj wodny do Wenecji

Czas wygrzebać się z wyrka! Ja z Kinga, kiedy Sylwia i Mariusz jeszcze spali poszliśmy zobaczyć jak wygląda plaża w dzień, parę fotek na tle wschodzącego słońca, wyszły niesamowite zdjęcia. Gdy przyszliśmy Mariusz i Sylwia poszli się jeszcze przejść i czas się spakować i wyruszyć dalej, niemal 1 km od naszego campingu znajdował się port i parking, zaparkowaliśmy za 7 €, a nie za 30€ jak w Wenecji. Kupiliśmy bilety na tramwaj wodny do Wenecji 4,5 € za osobę i wsiedliśmy na statek i po 45 minutach byliśmy już na miejscu w porcie przy Placu św. Marka – sercu Wenecji. Statkiem bujało niesamowicie, mnie i Mariusza brało już na mdłości ruch małych motorówek gorzej jak niegdyś na katowickim rondzie, woda była nabuzowana. Ok, co dalej gdzie idziemy?

Wenecja, Włochy

Wenecja.

Na szczęście zaopatrzyliśmy się w przewodnik po Wenecji z mapką i śmiało mogliśmy poruszać się po mieście. Było gorąco i pełno ludzi wkoło, stragany. Może jakaś pamiątka? Od razu zakupiłem kieliszek z Wenecji – w każdym państwie mieście, w jakim jestem kupuje sobie pamiątkę – właśnie kieliszek. O dziwo sprzedawca potrafił mówić po polsku, nie czysto, ale dało się go zrozumieć. Nasz cel ? Na początek plac .Św. Marka jak już wcześniej wspomniałem jest to miejsce najbardziej znane w Wenecji, punkt orientacyjny oraz miejsce gdzie znajduje się najwięcej ludzi, jest to miejsce niczym Wieża Eiffla w Paryżu czy Krzywa Wieża w Pizie. Miasto, każdy kojarzy, czym się wyróżnia – kanałami, gondolami, położone na licznych bagnistych wyspach na Morzu Adriatyckim. Największy i główny kanał Wenecji to Canal Grande. Po mieście poruszamy się drogą piechotną, ale można do każdego wartego miejsca dotrzeć doskonale rozwinięta siecią tzw. Tramwajów Wodnych. Główne uliczki pokryte są kafelkami i kostkami brukowymi połączone ze sobą małymi mostkami.

Wenecja, Włochy
Wenecja, Włochy

Zwiedzanie.

Piazza San Marco czyli Plac św. Marka ograniczają budynki pałacu Dożów i bazyliki św. Marka. Na wprost bazyliki znajduję się klasycystyczny budynek skrzydła Napoleona. Budynek łączy ze sobą budynki Starej i Nowej Prokuracji. Napoleon Bonaparte był zachwycony tamtejszą architekturą i zalecił wybudować skrzydło zamykające zabudowę placu i uznał plac za najpiękniejszy salon Europy. Do budynku Starej Prokuracji przylega wieża zegarowa, a przy Nowej Prokuracji góruje dzwonnica św. Marka. Czas iść dalej. Mijamy liczne mosty i wąskie uliczki tego miasta. Na kanałach pływa pełno gondol i prywatnych łódek – ludzie tam mieszkają i muszą czymś się poruszać, płynąć do pracy czy gdziekolwiek. Do prywatnych mieszkań można dotrzeć tylko i wyłącznie łódką. Przy wejściach do kamienic wybudowane są drewniane porty gdzie parkują. Natomiast gondolą poruszają się głownie turyści, koszt takiej przyjemności to około 70 € za 45 minut, a dla chętnych Gondolier śpiewa oczywiście za opłatą kolejnych 100% tego, co zapłacimy za sama przejażdżkę. Oczywiście zrezygnowaliśmy z tej przyjemności i postanowiliśmy wszędzie dojść pieszo. W mieście było wiele ciekawych i dziwnych miejsc. Na przykład: Wąska uliczka – wchodzimy, tam mały placyk a na środku figurka trzymająca urwaną głowę McDonalda, a wokół plakaty z postacią Adolfa Hitlera przebranego np. za Króliczka Playboya w Niemieckim mundurze.Niymcy.. Niymcy.. Ja.. Ja… Sznela… Znowu ten sam motyw! Czas coś zjeść no to idziemy do McDonalda, ale gdzie my go tutaj znajdziemy?

Wenecja, Włochy
Wenecja, Włochy

Droga przez mekkę, w poszukiwaniu McDonalda.

Sprawdziłem na GPS, aż 7 km od miejsca gdzie się znajdowaliśmy.. Z Mariuszem zrezygnowaliśmy i kupiliśmy sobie za 4€ zawijaną pizzę, ale kobiety nas przewyższyły i chciały koniecznie do McDonalda. Droga zamieniła się w jeden wielki koszmar. Gorąco upalnie, po 4 godzinach chodzenia w tłumach ludzi mieliśmy wszystkiego dość, ale w końcu dodarliśmy ku celu, ludzi jeszcze więcej, kolejka wychodziła za McDonald i zawijała się na uliczne przed. Z myślą, że nie zapłacimy dużo wchodzimy zorientować się ceny, od razu zawróciliśmy. Cena hamburgera małego, co u nas jest po 3 zł tam 4 €. Nie ma sensu wole zawijane pizzę. Po drodze jest wiele sklepów z specyficznymi maskami karnawałowymi, Wenecja słynie również z imprez karnawałowych, dlatego pełno tam takich masek. Ok no to wracamy na plac św. Marka, trochę drogi przed nami.

Wenecja, Włochy

Weneckie “getto”.

Ale skoro już jesteśmy we Wenecji i to jeszcze na drugiej stronie wyspy może by tak iść inna drogą, tak bardziej w koło, trzeba skorzystać z okazji, jak tu jesteśmy i to obejść. Podobał się bardzo mi się tamtejszy styl architektoniczny i chciałem podziwiać dalej. Weszliśmy w Getto Weneckie jedna z dzielnic Wenecji, jedna z gorszych dzielnic Wenecji moim zdaniem. Pełno murzynów sprzedający damskie torebki wkoło, było brudno i nieprzyjemnie, ale idziemy, plan miasta w ręku i idziemy, nagle znaleźliśmy się w miejscu gdzie nie było ani jednego człowieka, wokół pełno starych kamienic, a specyficznymi okiennicami i sznurkami na pranie. Most, uliczka, most, uliczka, placyk, most, uliczka, most, placyk – o znowu w tym samym miejscu. Troszkę już byliśmy podenerwowani, ani jednej duszy, zmęczeni, powoli głodni, jak się wydostać. Uliczki były troszkę inaczej jak na mapce i dziwnie oznakowane. Jakoś wyszliśmy z tego, ale zupełnie inaczej niż planowałem na początku. Ale to nic, ważne, że już jesteśmy na miejscu. Wędrowaliśmy według napisów i strzałek wymalowanych na murach ceglanych kamienic z napisem Rialto – okazało się później, że to największy most w Wenecji. Był wysoki, niesamowity, nad kanałem Grande, parę fotek i idziemy dalej z stamtąd już niedaleko do placu św. Marka no i na statek. O 17 mieliśmy statek na wykupione wcześniej bilety, następny dopiero o 20 a byliśmy już tak zmęczeni, że po prostu nie dało się tego znieść.

Wenecja, Włochy

A wieczorem.

Skwar i natłok ludzi. Powrót – o nie znowu bujanie na statku – śmiejemy się wzajemnie z Mariuszem ciężko przeżywającą podróż, to tylko 45 minut. Po powrocie, czas pożegnać na chwile Adriatyk. Zajechaliśmy na ta samą plaże przy campingu wpadając na pomysł.. Stary! Wskakujemy do wody? No i w ten sposób wykąpaliśmy się na za czasów, woda dość słona, ale na szczęście na plaży znajdował się prysznic.

Pula i przejazd przez Słowenię. #razja 2011 #relacja

0

Czas, ruszyć dalej w drogę. Kierunek Pula w Chorwacji, gdzie znajduje się rzymski amfiteatr. Trochę nie było nam po drodze, ale skoro już jesteśmy tak daleko no to, czemu by nie? Wyjechaliśmy z Włoch, następnie kawałek Słowenii dosłownie 15 minut trasy i nagle przejście graniczne z Chorwacja, pierwsza kontrola. Troszkę zestresowani, bo to pierwsza nasza taka kontrola, co powiedzą na zapakowane auto bagażami, wszystko rozpakowywać, a co powiedzą na dużą ilość coca-coli waniliowej i waniliowego napoju w proszku, mało tego, ja nie miałem paszportu, a Sylwia w ogóle go nie posiadała, a na dodatek ważność jej dowodu osobistego kończył się za 4 dni – taki mały szczegół, którym nie pomyśleliśmy, Do Chorwacji ponoć można wjechać właśnie na dowody osobiste, pomimo, że nie jest u Unii Europejskiej, ale jest podpisany jakiś pakt, pozwalający na to. Co prawda łamie on prawo Unii i prawo Polskie, no, ale cóż jest jak jest. Pierwsza bramka pokazaliśmy dowody – jechać uradowani, że się udało! Ale za 500 metrów kolejna bramka, już ta Chorwacja – najwyżej się wrócimy i poszukamy jakiegoś innego przejścia granicznego w końcu się musi udać, my łatwo się nie poddamy. Kontrola – „Adin, dowód za 4 dni nie ważny, na ile wy tu będziecie?” –My tylko na dwa dni, do Puli i na Węgry. –”Można jechat” – Uradowani! Witamy w Chorwacji! Nareszcie inny świat, bez Unii Europejskiej i „Oiro”. Od razu jakoś inny klimat, jakoś inaczej się czuliśmy było już zupełnie to zupełnie coś innego. A o powrocie na nieważnym już dowodzie osobistym pomyślimy później. Autostrada się zaczęła, po prostu bajka. Po 150 km zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej i ucięliśmy sobie malutką 5 godzinna drzemkę w samochodzie.. Zostało nam tylko jakieś 20 km do Puli na Istrii – półwysep w Chorwacji.

Pula, Chorwacja

Amfiteatr, Pula.

Pobudka o godzinie czwartej, czas coś zjeść i wyruszyć dalej w drogę w zasadzie zostało nam paręnaście minut drogi do Puli, zobaczyć amfiteatr. Dotarliśmy do celu, okrążyliśmy samochodem 2 razy amfiteatr w samym centrum miasta, infrastruktura była tam strasznie chaotyczna, zresztą jak w całej Chorwacji, oprócz autostrad. W końcu się zatrzymaliśmy, jako była godzina piąta, wszystko było jeszcze pozamykane, a amfiteatr był remoncie, na ławice siedziała tylko grupa nastolatków. Wyszliśmy z auta, popatrzeliśmy sobie na zabytek z bliska porobiliśmy parę zdjęć, był pięknie oświetlony, ale nie ma sensu czekać, aż zrobi się jaśniej i więcej ludzi będzie przechodzić przez miasto, więc wyruszyliśmy dalej, tzn., w zasadzie wrócić musieliśmy około 100 km autostradą, a następnie kierunek, Trogir.

Chorwacja

Praga – Czas start, na podbój naszej 3 stolicy. #rajza 2011 #relacja

0

Cel Chorwacja

Witam ponownie, nadszedł czas by podbić większą część Europy, tak aby wypad nie kosztował nas zbyt wiele, było upalnie i równie wspaniale jak w poprzednich naszych tripach. Wielkie szukanie, gdzie? Co? Jak? Gdzieś może blisko ? Hmm Znowu Słowacja ? Owszem czemu nie, ale jednak troszkę staje się to nudne, trzeba zobaczyć i przeżyć coś niezwykłego ! Wiele osób mówi, że jest takie miejsce w Europie, że wjeżdżając w ten kraj od razu się w nim zakochujesz, kraj ten niedawno co wywalczył niepodległość i zakończył wszelkie wojny domowe, coś takiego swojskiego polskiego i taniego. Bałkański, jeden z najstarszych, leży nad Adriatykiem z jedną z lepszych plaż kamienistych. Tak, to Chorwacja. Szukanie noclegu, to nie wiarygodne, jak noclegi w apartamentach, domkach są niezwykle tanie.  Ale bez sensu jechać jest w jedno miejsce „po byczyć się” i wrócić, może by tak coś po drodze zwiedzić.

Ekipa

Hmmm.. Najpierw poinformuje moich znajomych. Mamy lipiec, może trochę i za późno na planowanie większego wyjazdu ale miejsca jeszcze są na wrzesień to czemu nie. Jak zwykle ochotników wiele, ale tu problem tkwił że w tak krótkim tempie nie nazbierają tyle pieniędzy, na wyjazd. Ja taki jestem chce, marze to realizuje swój plan. Na pierwszym miejscu oczywiście poinformowałem kolegów z poprzedniego wyjazdu : Mariusza i Mateusza, niestety fotograf odpadł : studia, egzaminy, sesje, poprawki.  Został Mariusz, No i oczywiście moja partnerka Kinga. W trójkę ? Może być i tak, ale Mariusz był w początkach nowego swojego związku z koleżanką z Pracy, Sylwią, oczywiście mowa tutaj o Śląskim Wesołym Miasteczku. Może jednak w czwórkę ? Zaproponowałem to, że to świetny pomysł i sposób na bliższe poznanie się na wspólnym wyjeździe. Początkowo odpowiedź była pozytywna, ale nie pewna, a tak naprawdę to w sumie dowiedzieliśmy się o ilości osób dzień przed samym wyjazdem, radocha niesamowita, jak się dowiedzieliśmy, że jednak jedziemy w czwórkę i to w ostatniej chwili, więc do naszej Ekipy dołącza kolejna osoba niestety tym razem bez Mateusza, więc EKIPA Z CrewTrip na wyjazd EuroTrip2011 bo tak uprzednio został on nazwany liczy 4 osoby.  Patryka czyli mnie i Mariusza znacie z wcześniejszych wyjazdów, Kingę – chętną na wszelkie wyjazdy, żądana przygód oraz Sylwie partnerkę Mariusza, niezwykle szalona dziewczyna, która jest podjąć wszelkie wyzwania jakie przejdą jej przez myśl. Nie ma jak kobiety w takim wyjeździe o wszystkim pomyślą i wspomogą w trudnych chwilach.

Planowanie

Powracając do Lipca, domek wyszukany za niewielkie pieniądze, niemal, że nad samym Adriatykiem ale o tym później. Trasa ? hmm, więc co zwiedzamy po drodze ? Jedziemy przez Węgry, najprostsza i najkrótsza trasa, tamtędy najczęściej ludzie jadą swoimi samochodami do Chorwacji, ale dla nas to zbyt banalne, dawno nie byłem w Niemczech a moim marzeniem było zobaczyć Alpy, ok to idziemy w tą stronę, co dalej, po drodze mamy czeską Pragę. Patrzymy na mapę, dalej.. hmmm Venezia ? Tak ! To jest to, i zjazd do Chorwacji, ale.. Ciekawe jak wygląda rzymski amfiteatr, przecież niegdyś Chorwacja należała do cesarstwa rzymskiego ciekawe czy się znajdują tam takowe. Odpowiedź brzmi.. Oczywiście, że tak na Istrii w mieście Pula. To co ciekawego można zobaczyć w Chorwacji, na pewno Park Narodowy Krka i Plitwickie Jeziora. Wcześniej wspomniany nocleg mieści się w Trogirze a konkretnie Górny Okrąg, więc Krka mamy po drodze, a plitwickie jak będziemy wracać, to przez Słowenie do Wiednia no i tradycyjnie termalne na Słowacji. Ok więc w drogę.…

Zaś tyn Rajzyfiber

Wiadomo do jakiegokolwiek wyjazdu najgorszym elementem jest oczekiwanie na wyznaczony termin, szybko minęło nastąpił Wrzesień. Wyjazd dokładnie miał mieć miejsce 6 września by spokojnie pozwiedzać i mieć czas na dojazd do Chorwacji na 8 września. Nie wytrzymaliśmy tej presji i już w Niedziele, zebraliśmy się u mnie w domu wieczorem by móc już w nocy z 4 na 5 wyjechać. Druga w nocy pobudka, o trzeciej wyjazd, w takich godzinach najlepiej się wyjeżdża, drogi puste, a chcieliśmy spokojnie na godzinę 8 dotrzeć do Pragi. Wszystko przygotowane, zapięte na ostatni guzik, winietki wcześniej kupione naklejone na autko, auto spakowane, aparaty gotowe, tym razem zaopatrzyliśmy się w GPS, wiec w drogę.

Praga, Most Karola

Praga

Wyruszyliśmy według planu o godzinie 3. Autostrada non stop, spokojna droga. Wtedy to było takie dziwne uczucie, ze chcemy już tam być, chcemy już wszystko zobaczyć, uczucie nie opisania. Nagle minęliśmy napis Praga – widzieliśmy tylko czerwone dachy, tak to najbardziej charakteryzuje te miasto wszystkie dachy są czerwone niesamowity widok. Zaraz szukamy w stolicy Czech czegoś, co moglibyśmy również powiedzieć o tym mieście, że jest najpiękniejszą stolicą w Europie jak głoszą legendy. Niestety nic nie przebije, przynajmniej moim skromnym zdaniem Budapesztu. Fakt faktem Praga to również piękne miasto. Parking? Może jakiś punkt orientacyjny by się potem nie zgubić. Rzeka, to najczęściej rozpoznawalne miejsce każdego miasta, rzeka w pewnym sensie stanowi punkt orientacyjny wielkiego miasta. Praga leży nad rzeka Wełtawa, więc nie było problemu i zaparkowaliśmy zaraz przy brzegach Rzeki. Po wyjściu z auta czas się zorientować to gdzie i jak, wcześniej wyposażyliśmy się w przewodnik po Pradze z mapką no i oczywiście wcześniej wałkowane strony internetowe, co warto, co nie. Mieliśmy mało czasu by zostać w Pradze dwa dni i podziwiać wszystko a poza tym byliśmy już napaleni na to by jechać dalej i zobaczyć jeszcze więcej.

Praga, Most Karola
Praga, Most Karola
Praga, Czechy

Zwiedzanie

Najbardziej godnym miejscem w Pradze i stawianym na pierwszym miejscu do zwiedzania jest w czeskiej Pradze jest Stare Miasto, to tam właśnie jest najwięcej zabytków, deptak, sklepy, kościoły, więc nasz cel był ku temu miejscu. Ale podstawowym elementem jest przejście najstarszym mostem Karola, ten ma prawie 500 m długości o 10 m szerokości oraz ok. 600 lat do roku 1741 był jedynym mostem na Wełtawie. Najbardziej charakteryzującymi elementami mostu są figurki przedstawiające świętych ludzi, jest ich, aż 31 na całej długości mostu. Następny etap to rynek starego miasta, serce Pragi. Ratusz, rezydencje kupców i pałace książęce oraz dwa kościoły św. Mikołaja i Tyński, spoglądają z góry na masywny współczesny pomnik narodowego bohatera, Jana Husa. Charakteryzującym elementem Ratusza jest zegar, który mówi więcej o gwiazdach niż o aktualnym czasie. Można również wjechać windą na sam szczyt i oglądać panoramę Pragi. Od razu skorzystaliśmy z okazji i wjechaliśmy na są górę, ale mieliśmy pecha, bo była to godzina 12. Dlaczego pecha? W Pradze o godzinie 12 wszyscy stoją w jednym miejscu patrzą się w stronę ratusza gdzie pan gra na trąbce, a całe miasto wyje syrenami alarmowymi, okropny dźwięk. W Pradze znajdują się liczne muzea, między innymi: Muzeum figur woskowych, Muzeum Marionetek czy muzeum Alfonsa Muchy – cokolwiek to znaczy, to tylko imię, po prostu słynny czaski malarz. Myśmy zdążyli zwiedzić tylko muzeum figur woskowych, w sumie nic ciekawego, aczkolwiek bardzo starannie wykonane figury znanych ludzi, czy postaci z bajek i filmowych m.in. Jak Paweł II, Michael Jackson, Stalin czy Adolf Hitler. Naprawdę w starym mieście jest tak wiele do zwiedzania, aż szkoda to opisywać trzeba po prostu tam jechać i to zobaczyć na własne oczy. Czas na Nowe Miasto. Między Starym a Nowym Miastem znajduje się mały park, głowie młodzież przesiaduje na ławkach paląc szisze albo jointy bez żadnej krępacji, nic dziwnego w Czechach palenie i posiadanie Marihuany jest legalne ! Dla nas Polaków to dziwny widok z wiadomych względów.. Marihuano przybądź do Polski! W Nowym Mieście też jest dużo do zobaczenia, najbardziej nas zainteresował tańczący dom. Piękny nowoczesny budynek o niestandardowych kształtach. Nowe miasto zupełnie odbiega od reszty, wszystko nowoczesne, ładne i zielona trawka.

Praga, Czechy
Praga, Muzeum Figur Woskowych
Praga, Czechy

Nocleg

Po długim, meczącym i zarówno udanym dniu czas ruszyć dalej w trasę, zmęczeni, czas się przespać, tylko gdzie? Spokojnie znajdziemy najbliższa stacje i się wyśpimy w Aucie. Ze znalezieniem samochodu nie było problemu. Wyjazd z Pragi… Dalej Niemcy.. Przed granicą z Niemcami.. Jest stacja! Zatrzymujemy się. Jak tu dziwnie, szaro, buro i ponuro? Zaparkowaliśmy wśród ciężarówek i zaraz obtoczeni prostytutkami, nie tak nie może być! Jedziemy dalej.. Dam rade Red Bull i jedziemy dalej. Granica z Niemcami, znowu padają słowa Niymcy, Niymcy, Ja, Ja.. Sznela. Po 50 km zatrzymujemy się na parkingu z ubikacjami, jedyne, co z tego pamiętam to było okropnie zimno, ale za to miłe i przyjemne miejsce. Jak nam wiadomo znajdowaliśmy się niedaleko Bawarskich Lasów, gdzie występują niedźwiedzie, co mówiły o tym znaki ostrzegawcza na drogach. Pierwszy nocleg w życiu w aucie czas rozpocząć, jest godzina 23.

Bawaria, Niemcy

Innsbruck, Austria. Kolejne miasto w Austrii na naszej mapie.

0

Innsbruck

Poranek, a raczej nad ranem, porobić parę zdjęć z okolicy, bo było niesamowicie w centrum Taurów (Pasmo Alp Wschodnich). Czas jechać dalej, kolej na Innsbruck – stolice Alpejskich Taurów – flaga tego regionu jest dokładnie taka sama jak flaga Polski. Miasteczko cudowne, siedząc na ławce w samym centrum widzimy na tle wysokie, cudowne szczytu Alp. Innsbruck zobaczyliśmy powierzchownie dla nas ważne jest to by tylko tam być. W Innsbrucku można również odwiedzić skocznie narciarską, trzeba było tylko autkiem pod górę wjechać i tam był płatny parking, stamtąd było widać piękną panoramę Innsbrucka, na tle wspomniane Taury. Wstęp na skocznie niestety płatny, my stwierdziliśmy, że już mamy jedną zaliczoną w Garmisch, więc nie ma sensu znowu wspinać się na kolejną, ważne, że byliśmy, zobaczyliśmy, fotki zrobione – to jedziemy dalej, nie potrafiliśmy się doczekać cieplejszego klimatu i czegoś zupełnie innego no i oczywiście nowego państwa.  Pomimo 30 km pomiędzy Garmisch a Innsbruckiem, różnica temperatur była niemal kolosalna, w Austrii już mogliśmy pozwolić sobie na krótki rękawek bez wahania. Ok czas w drogę na południe.

Innsbruck, Austria
Innsbruck, Austria
Innsbruck, Austria

Chillout na termach! Liptowski witam ponownie. #Rajza 2010 #Relacja

0
Tatralandia
Tatralandia

Liptowski Mikulasz

Wieś, wieś, wieś.. oo Większe miasto ! Autostrada.. I nagle ujawnia się znajomy mi widok : Tesco, Hipernova, Centrum. Czas zaopatrzyć się w hotel. Czy to czasem nie Dariusz tam idzie? Czy to czasem nie Marek z Wesołego ? Właśnie to są nasze tricki wyjazdu non stop kojarzyło nam się wszystko z Wesołym Miasteczkiem wykorzystując tekst z filmu „Gulczas a jak myślisz?”. Zapewne pamiętacie ten film gdy ojciec z synem siedzieli na balkonie czekając na Dariusza „Czy to czasem Dariusz się nie wypieprzył na tym bączku? –Nie to nie jest Dariusz, albo czy to był Dariusz czy to nie był Dariusz właśnie to są te nasze problemy”. Po zalogowaniu się w hotelu czas pozwiedzać miasto i zaplanować nasz wypad. Zjechaliśmy między innymi po Demanowskiej Dolinie i zobaczyć Tatralandie. Wieczorkiem grzecznie na korytarzu piliśmy piwko… Pora spać !

Widok z okna Hotelowego
Widok z okna hotelowego.

I na termy…

Pora wstać !  Spakować się i jechać na termy, ogrzać się w pięknej saunie to wszystko opisywałem już we wcześniejszych postach. Nie ma to jak przez cały dzień się obijać, w końcu nam się należy. Nadchodzi wieczór baseny zamykają pora wracać do hotelu. Po drodze zgarnęliśmy autostopowiczki, dwie pracowniczki tamtejszego Western City o którym również już wspominałem. Chciały do centrum a my z centrum.

Tatralandia

A wieczorem?

Wracamy z parkingu, i widzimy 3 dziewczyny siedzące na ławce pod naszym hotelem, jako, że miałem dobry humor postanowiłem się grzecznie przywitać z nimi „Siemka” yy ? „Cześć” yy.. Aha zapomniałem że jesteśmy na Słowacji „Ahoj –Ahoj  -Polsko? –Ano – Idziecie na piwo? „-Ano chętnie” no to szybko idziemy do hotelu przebrać się niestety nasz jeden z członków był tak głodny że te 10 minut przeznaczył na jedzenie zupki chińskiej. Otwieramy okno patrzymy przez i padł tekt „Stary, Czy to nie Dariusz czasem tam idzie?” Patrzymy… „Tak do Dariusz –Jak to Dariusz?” Faktycznie szedł Darek ze swoim synem pamiętany ze wcześniejszej podróży kolegą taty Patryka. „Cześć idziesz na piwo? –Ale na jedno tylko” Poszliśmy do Tawerny – taka przyjemna knajpka no i oczywiście na jednym się nie skończyło. Poznaliśmy tam barmankę – kolejne znajomości na Słowacji, bardzo sympatyczna osoba. Już późno trzeba iść spać i zaplanować jutrzejszy dzień.

Widok z okna Hotelowego

Tatralandia, Jaskinia Lodowa. #Rajza2008 #Relacja

0

Demianowska Dolina, Jaskinia Lodowa

Czas by się odprężyć cel : Tatralandia, ale przed tym.. Demianowska Dolina, Lodowa Jaskinia jak tam jesteśmy to czemu nie. No i znowu trafiliśmy w sedno. Jest to ponad 1000 metrowy odcinek wśród stalagmitów i stalagnatów z lodu, nagle zrobiło się tam z 5 stopni ciepła.

Jaskinia Lodowa

Tatralandia

Po wędrówce po jaskini czas w końcu się odprężyć w wodach termalnych, pozjeżdżać ze zjeżdżalni i odprężyć się w saunach. Naprawdę sauna robi tam wrażenie. Oprócz basenów, saun i masaży znajdują się tam prawie kilometrowy park linowy, dmuchańce i trampoliny dla dzieci, żywy labirynt oraz Western City – pięne miasteczko dzikiego  zachodu wraz z teatrem gdzie przedstawiano różne historie z życia tamtejszych czasów dzikiego zachodu niczym Marty McFly słynny Michael J. Fox ze znanego filmu „Back to the Futute (film poznany też dzięki mojemu ojcu). Po całym dniu na basenach czas wrócić do hotelu.

Tatralandia.
Tatralandia.
Tatralandia.

Poland Welcome To..

No niestety czas wracać, co tu dużej pisać, myślę że opisywać nie ma sensu to tylko smutek, że czas tak szybko przeminął

Zakończenie

No i tak się zaczęła historia z CrewTrip nie miałem pojęcia czy założę tego bloga ale wiedziałem jedno, że podróże, turystyka, a jeszcze bardziej wyjazdy na własną rękę samochodem to coś co mnie jara. Wszystko dzięki mojemu ojcu. Dziękuje Ci za to. Od tamtego momentu całe dnie spędzałem nad google maps gdzie by szło jeszcze umknąć na mały wypad.
Byłem tak zafascynowany tym miejscem cała Słowacja że zacząłem tam jeździć średnio co pół roku a drugi taki wypad w taką samą trasę zaplanowałem z moją dziewczyną, tylko ja jako kierowca również Seacikiem w Marcu 2011 dokładnie w taką samą trasę, była pod wrażeniem.. Resztę jak utworzyła się grupa poznacie w poście o Slovakia-WienTrip 2010. Dziękuje za uwagę!