Droga na południe

Dopiero zaczęła się piękna i przyjemna trasa, tunele, mosty coś niesamowitego, za ostatnim tunelem granica Włoska, w zasadzie całą Austrie przejechaliśmy w 30 minut. Autostrada była bardzo wąska i wydawała się mało bezpieczna, z jednej i z drugiej strony przepaść, chroniona zardzewiałymi belkami. Tzn. Autostrada Słońca, a wokół rozciągały się piękne góry. Hmmm.. Cały czas autostradą? Bez sensu możemy skrócić sobie drogę o 100 km i jechać na skos.

Granica Austriacko-Włoska, Tyrol

Dolomity

Na początku po zjeździe z autostrady niestety się gubiliśmy, drogi pod autostradą były chaotycznie zbudowane. Ale daliśmy rade. Droga robiła się coraz węższa i coraz bardziej kręta, po drodze zahaczyliśmy o małe miasteczko i na parkingu od lidla musieliśmy się przebrać w coś lżejszego, krótkie spodenki.. Robiło się coraz cieplej. W końcu to są Włochy. Jedziemy dalej, a droga jeszcze bardziej kręta i pod górę, Góry coraz wyższe i było widać już dolomity – pasmo górskie w Północno-Wschodniej części Włoch, zakręt i zakręt łuki były niemal o 360 st. oraz nieźle pod górę, oby Cordoba wytrzymała. Coraz cieplej, skóra, aż parzyła od słońca. Czas się zatrzymać rozciągnąć i zapytać czy my w ogóle dobrze jedziemy. Nasz GPS tracił, co chwile sygnał i się gubił w tak krętych drogach, jedyne czego wiedzieliśmy że mamy jechać w kierunku najwyższego szczytu włoskich dolomitów Marmolada (3343 m n.p.m.) , osobę, którą zapytaliśmy się o drogę wskazała nam tylko gdzie się znajdujemy. Jeszcze tylko parę fotek i jedziemy dalej. Jedziemy.. Jedziemy i jedziemy. Robi się coraz bardziej niebezpiecznie, włosi z prędkością 80 km/h znad przeciwka na drodze pełnej zakrętów oraz wąskiej „Jak dojazd do hasioka (z śl. śmietnika) pod moim blokiem” – stwierdził Mariusz. Dziewczyny nam już miękły na widok drogi i doprowadzało ich to do bólu żołądka i odruchu choroby lokomocyjnej. Długo jeszcze? Po 30 km jazdy pod górę Minoł nas napis „Znajdujesz się na wysokości ok. 2100m n.p.m. pod szczytem Marmolada (3343 m n.p.m.)” – przecież to tyle, co Chopok 2024m., z ziemi wystawał tylko ogromny głaz właśnie o wysokości 1 km od naszego auta (dolomit – na tym właśnie polega te pasmo górskie) Wokół pełno turystów i niesamowite auta, spotkaliśmy tam nawet gościa niczym Pułkownik Jose Arcadio Morales znanego z filmu „Kier-ów 2-óch” z cygarem w gębie i takim samym autem, dziwny widok. Mamy cały czas nadzieje, że dalej droga będzie w miarę wyrównana, nie dojż, że kręte drogi i niebezpieczne to jeszcze słonce i żar z nieba, ale niestety nadzieja matka głupich draga była taka sama tylko bez drzew i w dół widzieliśmy dokładnie z góry jak będziemy jechać, widok niesamowity, myśl, że musimy to pokonać okropna, mi osobiście się podobało, jako kierowca, ale niektórzy znieść tego nie potrafili, ale nie dziwie im się.

Włochy
Włochy, Dolomity
Włochy, Dolomity

Punta Sabboni

Po kolejnych 30 km udało się zjechać na dół, Alpy już za nami, zaczęły się tylko tunele z przejazdami pod górami i autostrada. Venezia – 60 km. Nareszcie! Jeszcze tylko kawałek, myśmy kierowali się w kierunku półwyspu Punta Sabboni, wcześniej wyczytałem, że jest tam wiele campingów,  tani parking i tramwaj wodny do samej Wenecji. Zjazd z autostrady i polne drogi obtoczone wodą wyglądało to jak trawa w Polsce po ulewie nie potrafi wchłonąć w ziemie, teren całkowicie płaski. W końcu dojechaliśmy na półwysep czas szukać noclegów.

Wenecja, Włochy

Nocleg

Zatrzymaliśmy się w pięknym miasteczku. Ludzie zupełnie inni czuli taki luz w sobie. Szukamy, pytamy, znaleźliśmy camping a dokładniej domek typu Bungalow 80 € za nocleg, a zaraz obok piękna restauracja, grała tam orkiestra pięknymi włoskimi przebojami. 100 metrów od plaży. Pierwsze, co to rozciągnąć się na wygodnym łóżku po 3 dniach spędzonych w aucie. Następny krok zobaczyć w końcu Adriatyk. Kierunek plaża…

Wenecja, Włochy

Adriatyk

Coś niesamowitego tak szerokiej, równej i czystej plaży nigdy nie widzieliśmy, może spokojne. Siedząc chwile na brzegu mówiliśmy sobie, że w tamtym kierunku mniej więcej znajduje się nasz cel i za niedługo tam będziemy – pokazując palcem w głąb Adriatyku. Stary, gdzie my jesteśmy, gdzie zawędrowaliśmy. Czas wrócić do domku, domek był malutki, ale posiadał dwa pokoje, mała kuchnie i łazienkę. To wystarczyło nam w zupełności by odpocząć. Jutro czeka nas wielki dzień – Wenecja. Jeszcze tylko do sklepu po cos do zjedzenia i piwko.

Wenecja, Włochy

Knajpa

Ale czekaj.. Jesteśmy we Włoszech, być tu a nie zjeść Włoskiej pizzy, a obok przecież jest piękna restauracja z orkiestrą. Pomysł każdemu się spodobał, czas poczuć się troszkę jak bogacz. W restauracji obsłużeni przez polkę, proponując nam najlepsza pizzę i najlepsze wino. Ok! Bierzemy! Pizza – coś niesamowitego, zupełnie coś innego niż u nas w Polsce w najlepszej Włoskiej restauracji, a winko.. mmm.. Wręcz nie do opisania – lekko słodkie i pierwszy raz spotkałem się z tym, że te wino mógłbym pić litrami – generalnie nie przepadam za winem. 25 € zapłaciliśmy za dwie duże pizzę oraz litr wina w dzbanie, do tego jeszcze dostawka – taki gratis od nich, jak by likier lodowy w kieliszku. Daliśmy 30€ – reszty nie trzeba za miła obsługę i czas iść spać. Łóżeczko, mięciutkie, całą noc z rozciągniętymi nogami. Boskooo..

0 0 votes
Article Rating

Leave a Reply

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments