Żylina
Kolejny ranek na Słowacji. To co robimy? Może Budapeszt? Hmm A co powiecie na Wiedeń?” Tak to jest świetny pomysł! To jedziemy! Bez GPS samą mapą tak najlepiej jak jechać jak w ogóle wyjechać, spojrzeliśmy na mapę, kierunek : Rużomberk > Żylina > Bratysława > Wiedeń. Droga przebiegała jak zwykle pomyślnie, w naszym ulubionym Radiu Express co pół godziny mówiono o powodziach, jako ze Słowacki jest dla nas spostrzegany jako śmieszny język, bardzo śmiesznie to brzmiało i wpadało w nasze ucho „W Kaju Źilińkim je priliv, cało Żylina je zialana” No i oczywiście powtarzali również : „Prezydenta Polsko Lecha Kaczynsky…”, a więc powracając „Żilina je zalana” śmiejąc się jedziemy właśnie w stronę Żyliny, ciekawi jak to wygląda i czy wygląda to tak jak opisywali w radiu i czy wogole przejedziemy przez te miasto. Vitajte vo Żilina ! Patrzymy nic zero wody. W pewnej chwili patrzymy na lewo i na prawo widać tylko czubki dachów, już nam do śmiechu nie było. Bardzo fajne rozwiązanie bo główna droga przebiegała na takim wzniesieniu woda nie docierała do ulicy, ale domy które były poniżej.. Makabryczny widok, ale zarazem ciekawy że można zobaczyć taką powódź na własne oczy przejechać obok niej i wyjść z tego bez szwanku.
Spokojna trasa autostradą.
Nagle wjechaliśmy na autostradę i już tylko Bratyslava i Wiedeń. Problem był w tym że nie posiadaliśmy Austriackiej winietki a nie opłacało nam się kupować na 50 km drogi. Przy wjeździe na Austrię można zauważyć wielkie wiatraki, które zasilają energią miasta Austriackie, zmienił się klimat w jakim dotychczas byliśmy nie chodzi tutaj wcale o klimat zjawisk pogodowych. Willkommen in Wien! Jako nasz czarny i świński humor język niemiecki i klimat Austriacki kojarzył nam się z I połową XX wieku. Śmiejąc się z języka „Ja, Ja. Sznela, Kur*en Macien”.
Prater
Wjeżdżając do Wiednia akurat trafiliśmy na Prater – to wielki park można go prawie porównać do Chorzowskiego parku WPKiW. Prawie ? Dlatego, że Prater jest jednym z największych parków publicznych na świecie. Zajmuje prawie 1700ha. Znajduje się tam park miejski i słynne jedne z najstarszych lunaparków. Plus lunaparku, że można wejść za darmo i pooglądać natomiast za zabawę trzeba już płacić. Po prostu miejsce gdzie przychodzą mieszkańcy Wiednia po to by odpocząć po długim i ciężkim dniu pracy. Jeśli chodzi o sam lunapark to zdecydowanie przeważają tam karuzele ekstremalne później bary i kasyna i strzelnice następnie znajdziemy tam coś dla maluchów. Można tam pochłonąć się w czasie spędzając niezapomniane chwile. Urządzenia te niemal wchodzą na siebie, wszystko jest pomyślnie rozwiązane. Jedną z najstarszych tam atrakcji jest Riesenrad – najstarszy drewniany Diabelski młyn jest to jeden z symboli Wiednia. Mierzy niemal 64 m – najwyższy punkt tego obiektu został wybudowany w 1897 roku. Jest tam również troszkę większe takie koło tylko bardziej nowocześniejsze. No i znowu zaczęło nam się kojarzyć wszystko z pracą czyli z Chorzowskim parkiem, melexy, a pracownicy Prateru z pracownikami naszego parku, przy tym była kupa śmiechu. CO nas zdziwiło pracownicy parku potrafili dogadać się z Polakami znając niektóre zwroty nie dziwie się skoro przechodząc tam przez Prater czy Wiedeń co drugi to Polak. Dużo również jest tam pracujących Polaków. Nie masz się tam co przejmować tym że się zapomnisz i powiesz coś do kogoś po polsku bo może się okazać ze to Polak jak w naszym przypadku „Zrobi pani nam zdjęcie?” odpowiedź brzmiała „Tak Tak oczywiście” Polacy Podbijają świat! Ale czas zwiedzić troszkę Wiednia. Nie możemy spędzić całego dnia w Praterze.
Wiedeń
Dojechaliśmy do centrum miejsce darmowe parkingowe znalazło się. Znaleźliśmy się głównym deptaku Stephanplatz, gdzie znajdowały się bary, restauracje, puby, sklepy, pomniki i znane nam z Krakowa „Białe Damy” coś tego typu rodzaju, to chyba jest bardzo znany sposób zarobku w wielkich miastach, a najbardziej w Paryżu. Wiedeń był równie piękny jak Budapeszt niby kiedyś jedno państwo ale nie było widać tego bogactwa wśród ludzi. Pomniki na ogół były złote zakonserwowane świetnie zero zieleni na złocie, osłonięte specjalną siatką ochronna. Nas jednak zainteresowały „Białe Damy” Wydaliśmy dobre 10€ na fotografie z nimi. Było świetnie! W sklepie kupiliśmy austriackie mleko robiąc sobie z nim zdjęcia na tle ulic wiedeńskich.
Co Warto zwiedzić?
Co warto zwiedzić we Wiedniu ? Jak to w każdej stolicy aż się roi od muzeów i zabytków. Między innymi punkt orientacyjny Wiednia Gotycka Katedra św. Szczepana – jest to najcenniejszy zabytek sakralny Wiednia. Budowa kościoła zaczęła się w 1276 roku natomiast zakończono w 1304 roku. Następnie Ratusz zabytek stylem neogotyckim. Kolejno : Parlament, Kościół św. Ruprechta najstarszy kościół we Wiedniu, Pałac Schonbrunn niegdyś rezydencja cesarska oraz wiele innych. Byliśmy już troszkę zmęczeni.
Ludzie
To co robimy ? Prater ? Tak jedziemy zobaczyć Prater jak wygląda nocą oświetlony. Jednak jak wyjechaliśmy z centrum zajechaliśmy za daleko i wyjechaliśmy na drugim końcu Wiednia. Zatrzymując się na stacji benzynowej poprosiliśmy jednego z klientów korzystających ze stacji o pomoc jak dojechać do Prateru, człowiek był tak uprzejmy że kazał nam wsiąść do auta i jechać za nim. Dowiózł nas na miejsce. Ludzie w Austrii z własnego doświadczenia z wielu późniejszych wycieczek stwierdzam że są naprawdę bardzo mili i uprzejmi w porównaniu do Niemców.. Niymcy! Niymcy! Heh.
Prater nocą
Zaparkowaliśmy na jednych z osiedlowych uliczek naprzeciwko Pratera, ulica ta była pełna barów i knajp klimat niczym “Cwajka”. Prater nocą zrobił na nas jeszcze większe wrażenie jak wcześniej. Niesamowite oświetlenie wszystko zadbane, klient na pierwszym miejscu! Porobiliśmy parę zdjęć i czas wracać na Słowacje. Po 3 godzinach jazdy byliśmy już na miejscu. Trzeba iść spać, bo na następny dzień zaplanowaliśmy wyjście w góry na Chopok.