Do Trogiru zostało nam jeszcze kilkadziesiąt kilometrów. Zostało nam jeszcze trochę czasu, nad to jesteśmy dzień wcześniej na miejscu niż planowaliśmy, więc omijamy Trogir i jedziemy dalej autostradą do Splitu – duże, Chorwackie miasto, stolica Dalmacji środkowej, Po wjechaniu w miasto, w tłoczne wąskie ulice, zajechaliśmy do bardziej spokojniejszego miejsca. Tutaj pierwszy raz zobaczyliśmy tak liczne prawdziwe palmy, we Wenecji było ich troszkę, ale to nie to samo, tam nie było takiego klimatu jak tutaj. Wysiedliśmy z auta, prześlemy kawałek, zahaczyliśmy o FastFood, gdzie jadłem najlepsze hamburgery, naprawdę coś zupełnie innego niż u nas, mięso to było mięso, a ponadto, jajko, ogórek, pomidor i prawdziwa bułka. No dobra, czas jechać w końcu do tego Trogiru, wracamy się autostradą zaledwie 30 km, i wjeżdżamy w miasto.

Trogir, Chorwacja

Trogir i wyspa Civo.

Miasto niesamowite. Przejeżdżamy most trafiamy na malutką wyspę, gdzie usadowione jest centrum miasta. Następny most, to już jest większa wyspa Ćivo, gdzie znajduje się parę dzielnic Trogiru między innymi nasza Okrąg Górny. GPS nas prowadzi. Jedziemy, przejeżdżamy obok pola Campingowego, nagle pojawił się napis Okrąg Górny, ale to dopiero połowa trasy, to było dokładnie centrum dzielnicy, droga ciągła się wzdłuż brzegu niemal, przy samej plaży dzieliły nas tylko liczne palmy i knajpy gdzie podawano koktajle. Teraz się zaczyna dopiero trasa, wąziutko na jedno autko, między murami i domami pod górkę, Jeszcze trochę, wąsko i niebezpiecznie, pełno malutkich uliczek obok, byle by nas GPS dobrze prowadził. „Dotarłeś do Celu” – krzyczy GPS, nieźle, I co teraz? Koniec drogi, wokół pełno domków, A od ulicy wędrowały małe uliczki niemal pionowe, na sam dół, gdzie były inne domku i Adriatyk. To tutaj? Zaparkujemy, zejdziemy, zobaczymy. Gdzie stoi nasz domek? hmm, Schodzimy na dół, zastanawiając się, jak zjechać tam samochodem, a co gorsza wjechać na górę, było bardzo stromo. To tutaj? Tak nasz domek znajdował się na samym dole, na skarpie, przed samym morzem i kamienną plaża, ale taką jak by wymurowaną, było równo. Coś pięknego, domek najpiękniejszy ze wszystkich obok, widok niesamowity, dech zapierał nam w piersiach, to nie możliwe, że tutaj jesteśmy, ale niestety do domku mogliśmy wejść na drugi dzień, bo tak rezerwacje mieliśmy. Trzeba jeszcze tylko gdzieś się przespać, robiło się już ciemno, zjechaliśmy do miasta, gdzie wcześniej wiedzieliśmy pole campingowe, niestety, nie było to dla nas opłacalne, za spanie w samochodzie w bezpiecznym miejscu, zajechaliśmy na kolejną dzielnice Trogiru na wyspie Ćivo, na plaże. – Mariusz myślisz o tym samym, co ja? Tak, wskoczyliśmy do wody, było ciemno już, ale paru ludzi kapało się jeszcze woda bardzo słona, podobnie jak w Punta Sabboni, na plaży znajdował się prysznic, wykapaliśmy się pod nim, To, co śpimy tu? Na plaży? Za dużo ludzi i jakoś tutaj dziwnie jest. Postanowiliśmy, więc jechać z powrotem, gdzie znajdował się nasz domek. Spotkaliśmy grupkę Polaków, lekko pod wpływem z butelką swojskiego wina w ręce, oczywiście nas poczęstowali, porozmawialiśmy trochę o mieście. Troszkę dalej był las, wjechaliśmy autem do lasu, zamknęliśmy się w aucie i pora spać, niestety po 5 minutach zaczęła się jedna wielka duchota, otwieramy lekko okno, po kolejnych 5 minutach, zaczęły gryźć nas komary, to była najgorsza nocka w samochodzie, ciężko było zasnąć, wystraszyło nas coś ruszającego się w krzakach, ale przeżyliśmy to, po wielogodzinnej męczarni obudziliśmy się spoceni, pogryzieni przez komary około godziny 7.

Trogir, Chorwacja

Nocleg.

Zanim, zameldowaliśmy się w domku, pozwiedzaliśmy okolice, miasto, zrobiliśmy małe zakupy, a o godzinie 14 dopiero ujrzeliśmy wnętrze naszego mieszkanka, coś pięknego, 2 pokoje, duża łazienka, i salon z kuchnią, oprócz tego balkon a zaraz z niego zejście na taras z leżakami i różnego gatunku roślinkami egzotycznymi, czas się rozpakować, odpocząć w mięciutkim łóżeczku i do wody, na plaże, mieliśmy tak blisko do wody, bo zaledwie 50 km, wystraszyło zejść troszeczkę na dół. Cudownie, nareszcie tutaj jesteśmy, coś niesamowitego, jak tutaj pięknie, upalnie i spokojnie. Dotarliśmy do celu czas, odpoczywać, mamy na to 6 dni. Na Chorwacji podczas podróżowania samochodem wpadła nam w ucho jedna wakacyjna piosenka „Danza Kuduro” – uznaliśmy to za nutę tego wyjazdu.

Trogir, Chorwacja

Trogir

Planowaliśmy wypad na wyspę Brać, po dojechaniu do portu w Splicie, zrezygnowaliśmy, ze względu na ceny promu, a to ma być wycieczka, za małe pieniądze. Ze zwiedzenia Splitu też zrezygnowaliśmy ze względu, na to, że nie było gdzie pozostawić samochodu, wszystkie parkingi zajęte i bardzo tłoczno. Za to zwiedziliśmy dużo piękniejsze i mniejsze miasto, właśnie sam Trogir, Jak już wspomniałem wcześniej, miasto położone jest na wyspie, most łączy Trogir, z drugą wyspą Ćivo, co daje możliwość swobodnego przemieszczania się.

Trogir, Chorwacja

Zwiedzanie

U wejścia do portu znajduje się twierdza Kameralnego – budowla obronna, która w przeszłości chroniła mieszkańców przed napadami Turków. Architektura Trogiru zdominowana jest przez pałace, budowle sakralne i domy szlacheckie umiejscowione na Rynku starego Miasta. Trogir to labirynt wąskich i kamienistych uliczek, w których nie trudno zabłądzić. Nad głowami widać wysoko wzniesione budynki i błękitne niebo, a od czasu do czasu karmy i stragany z pamiątkami. Historia miasta zaczęła się w III w. p.n.e. gdy Grecy założyli tutaj port handlowy. Trochę później dopiero cała dalemacja została przejęta przez Słowian, a w XV w. Władze regionu objęła Wenecja, a Trogir stał się siedziba Wenecjan, do dziś czuć tam klimat architektury weneckiej, a konkretnie, romańsko-gotycki, budowle podobne do tych w Wenecji. Dziś Trogir jest jedną z większych miast, które znamy z prężnej gospodarki turystycznej, przystani morskiej i centrum kulturowego. Powracając do starego miasta, Starówka jest połączona z lądem mostem, który zapewnia łatwy dojazd do XVII-wiecznej Lądowej Bramy (Kopnena Vrata) – łuku zwieńczonego posągiem św. Jana z Trogiru, czyli Giovanniego Orsiniego. Żyjący w XII w. Biskup jest uznawany za patrona i opiekuna miasta. Brama otwiera drogę do, labiryntu wąskich ulic i brukowanych zaułków, gdzie działa mnóstwo modnych sklepów, restauracji i galerii sztuki. Po Trogirze przyjemnie się spaceruje, podziwiając detale architektoniczne zdobiące liczne dziedzińce, kościoły i pałace. W planie zwiedzania trzeba koniecznie umieścić katedrę, której budowę rozpoczęto w XIII w. Świątynię zdobi gotycka kampanila. Portal zachodni, wyrzeźbiony w 1240 r. przez mistrza Radovana, to bodaj najwspanialsze dzieło sztuki romańskiej w Chorwacji. Artysta przedstawił wielu świętych i aniołów, sceny z życia codziennego oraz pory roku ilustrowane różnymi wydarze­niami typowymi dla wsi. Na górnym łuku umieścił narodziny Chrystusa, a na kolumnach po obu stronach drzwi — Adama i Ewę stojących na dwóch lwach. Wewnątrz kryją się kolejne skar­by, w tym XIII-wieczna, ośmioboczna, kamienna ambona, drewniane stalle chóru oraz XV-wieczna kaplica św. Jana z Trogiru. W kaplicy warto zwrócić uwagę na rzeźby anio­łów i cherubinów, wnęki w kształcie muszli oraz mister­nie rzeźbiony sarkofag. Przy katedrze stoi ratusz, w którego ścianę wmurowano tablicę upamiętniającą wpisanie Trogiru na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO w 1997 r. Po drugiej stronie placu wznosi się wenecka log­gia, dawna siedziba sądu miej­skiego, ozdobiona XV-wieczną płaskorzeźbą przedstawiającą Sprawiedliwość. Jej twórcą jest Nikola Firentinac, projektant kaplicy św. Jana. Główna ulica miasta, Gradska, prowadzi do bramy Miejskiej. (Gradska Vrata) i na Rivę -przyjemną promenadę, z której rozciąga się widok na morze i wyspę Ciovo. Z promenady można sobie urzą­dzić spacer naokoło wyspy, mijając XV-wieczną twierdzę Kamerlengo. Coś pięknego trzeba to po prostu zobaczyć i ocenić samemu czy można się w każdym zakątku Chorwacji zakochać. Jeśli chodzi o ruch uliczny to wygląda to bardzo chaotycznie, samowolka. Najgorzej jak wpadniesz w korek wracając ze sklepu, gwarantowane mleko skiśnięte, a czekolada roztopiona, ze względu na wysokie temperatury tam panujące, prowadziłem cały czas na boso, może to i dziwne, ale bardzo wygodne.Oprócz zwiedzania miasta, piliśmy wino zakupione w starej kamienicy u dziadka, który sam je pędził oraz pozwoliliśmy sobie na przyrządzanie w naszej kuchni spaghetti oraz desery owocowe. Owoce były tam bardzo tanie, zwłaszcza w okresie po sezonowym. W Trogirze głownie spędzaliśmy czas na plaży, więc nie ma sensu opisywać każdego dnia po kolei. Ale mogę zagwarantować, że jedząc tam, na pewno się każdemu spodoba i każdy znajdzie coś dla siebie.

Trogir, Chorwacja
Trogir, Chorwacja
0 0 votes
Article Rating

Leave a Reply

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments